Przygotowani na boisku do kariery politycznej

Sportowcy w parlamencie. W nowym Sejmie i Senacie jest 10 osób związanych ze sportem. Oby lepiej reprezentowały interesy środowiska niż sportowcy-parlamentarzyści poprzednich kadencji

Publikacja: 29.10.2007 23:53

Przygotowani na boisku do kariery politycznej

Foto: Rzeczpospolita

Pierwszym mistrzem sportu, który dostał się do Sejmu III Rzeczypospolitej, był bokser Zbigniew Pietrzykowski, który w latach 1993 – 1997 był posłem Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform.

W ślad za nim podążył Jerzy Kulej kandydujący z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej w 2001 roku. Grzegorzpol Lato w tej samej kadencji reprezentował w Senacie SLD, a obecnie król strzelców MŚ 1974 bez powodzenia ubiegał się o mandat z listy Lewicy i Demokratów. Być może na ostatecznym wyniku głosowania zaważyła mała aktywność Laty. W ciągu dwóch lat zdołał złożyć jedynie trzy oświadczenia. Inny były piłkarz Roman Kosecki (PO) został wybrany na posła już na drugą kadencję. Za pierwszym razem znalazł się w Sejmie trochę niespodziewanie. – Udało nam się w Konstancinie zrobić kilka ciekawych rzeczy. Ktoś to dostrzegł i zaproponował mi kandydowanie – mówi były reprezentant Polski.

W podobny sposób do Senatu dostał się Antoni Piechniczek. – Zostałem namówiony przez kolegów z sejmiku śląskiego. Przekonali mnie, że po sześciu latach pracy jako radny nadaję się do tej roli. Przemawia za mną też doświadczenie trenerskie. Sport uczy dyscypliny i odpowiedzialności.

Piechniczek nie jest pierwszym byłym trenerem reprezentacji Polski, który dostał się do parlamentu. W poprzedniej kadencji posłem Samoobrony był Janusz Wójcik. Do historii przeszły organizowane przez niego wyjazdowe posiedzenia Komisji Kultury Fizycznej i Sportu, której przewodniczył. Wójcik złożył wiele interpelacji, m.in. w sprawie jazdy na światłach mijania przez cały rok.

– Sportowcy są na ogół dobrze przygotowani do bycia politykami. W sporcie również walczy się nieczysto, fauluje, bierze doping, próbuje przekupywać. Ale też nieobcy jest sportowcom duch rywalizacji – mówi politolog Radosław Markowski. Nie widzi on również nic nadzwyczajnego w nagłym wzroście zainteresowania ludzi sportu działalnością publiczną. – Nie nadchodzi epoka sportu w polityce. W Sejmie pierwszej kadencji znalazło się ponad 50 członków Ochotniczych Straży Pożarnych i nic szczególnego się nie stało – twierdzi dr Markowski.

Grzegorz Schetyna w połowie lat 90. został prezesem Śląska Wrocław. Wkrótce stworzył tam klub, który stał się potęgą w polskiej koszykówce. Sportem w parlamencie się jednak nie zajmuje. Bardzo możliwe, że w nowym rządzie zostanie ministrem spraw wewnętrznych i administracji. W Śląsku ze Schetyną współpracowali Jerzy Szmajdziński, poseł SLD i były minister obrony narodowej, oraz poseł Akcji Wyborczej Solidarność, zapalony brydżysta Piotr Żak. Po raz kolejny do Sejmu z listy PO weszli były pływak i pięcioboista Zbigniew Pacelt oraz Wojciech Ziemniak z Racota, organizator wyjazdów młodzieży na imprezy sportowe. Z kolei w Senacie znaleźli się Andrzej Person, znany dziennikarz sportowy, i Roman Ludwiczuk, prezes Polskiego Związku Koszykówki.

Nowymi twarzami są Iwona Guzowska, była bokserka, a obecnie posłanka Platformy, oraz Andrzej Szewiński (syn Ireny), w przeszłości siatkarz, który został wybrany na senatora PO w Częstochowie. – Poprzedni parlament dobrze odzwierciedlał strukturę naszego społeczeństwa, choć niekoniecznie było to jego zaletą. Do Sejmu dostało się wielu zwyczajnych ludzi. Może to zachęciło sportowców do kandydowania – zastanawia się dr Markowski.

Sportowcy-parlamentarzyści są zgodni w ocenie tego, co jest najważniejsze. – Dla mnie jako człowieka związanego przez całe życie z piłką nożną priorytetem jest Euro 2012. Musimy zrobić wszystko, by nie zawieść Europejskiej Unii Piłkarskiej, która przydzielając Polsce i Ukrainie organizację imprezy, obdarzyła nasz kraj ogromnym zaufaniem – uważa Piechniczek. Podobne cele stawia sobie poseł Kosecki. – Priorytetem w mojej działalności będzie organizacja mistrzostw Europy.

Oby motywem przewodnim następnej kampanii wyborczej nie stał się wstyd z powodu odebrania nam Euro 2012.

Pierwszym mistrzem sportu, który dostał się do Sejmu III Rzeczypospolitej, był bokser Zbigniew Pietrzykowski, który w latach 1993 – 1997 był posłem Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform.

W ślad za nim podążył Jerzy Kulej kandydujący z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej w 2001 roku. Grzegorzpol Lato w tej samej kadencji reprezentował w Senacie SLD, a obecnie król strzelców MŚ 1974 bez powodzenia ubiegał się o mandat z listy Lewicy i Demokratów. Być może na ostatecznym wyniku głosowania zaważyła mała aktywność Laty. W ciągu dwóch lat zdołał złożyć jedynie trzy oświadczenia. Inny były piłkarz Roman Kosecki (PO) został wybrany na posła już na drugą kadencję. Za pierwszym razem znalazł się w Sejmie trochę niespodziewanie. – Udało nam się w Konstancinie zrobić kilka ciekawych rzeczy. Ktoś to dostrzegł i zaproponował mi kandydowanie – mówi były reprezentant Polski.

Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką