Drużyna polska jest duża jak na krajową normę, liczy 19 osób, ale przy ekipach Włoch (42 sportowców), Ukrainy (35), Rosji (32) czy Francji (31) potęgi nie widać. Polacy przylecieli do Eindhoven w niedzielę, w poniedziałek trenowali wczesnym popołudniem na jednym z licznych basenów Narodowego Centrum Pływackiego De Tongelreep. Miejsce robi wrażenie.
Holendrzy ustanowili nowy standard światowy – niemal pod jednym dachem zbudowali główny dziesięciotorowy basen z wielkimi trybunami, drugi ośmiotorowy i 25-metrowy z miejscem do rozgrywania zawodów w skokach z trampoliny i wieży oraz kolejne cudo: cztery tory długości 50 metrów, w niecce wbudowano 13 kamer, które filmują ruchy pływaka z każdej strony i na każdym metrze wody. Trenerzy i sportowcy dostali narzędzie, które analizuje technikę w każdym detalu. Twórcy nazwali dzieło praktycznie: Visual Training System, drugiego takiego w Europie nie ma.
29. mistrzostwa Europy na długim basenie mają być wyjątkowe z kilku powodów. Na pewno będą najdłuższe w historii, gdyż pierwszy raz do programu dołączono wyścigi na 800 m st. dowolnym mężczyzn i 1500 m kobiet, tak jak w mistrzostwach świata. Liczba konkurencji doszła do 40, kwalifikacje olimpijskie zdobywa się w 26 konkurencjach indywidualnych i trzech sztafetach.
Walka o minima olimpijskie może się okazać równie ważna jak ta o medale. Światowa Federacja Pływacka (FINA) ustaliła dwa rezultaty, które trzeba osiągnąć w każdej konkurencji, by pojechać do Pekinu. Ta znacznie ostrzejsza norma jest dla państw, które chcą w igrzyskach wystawić na jednym dystansie dwójkę pływaków.
Frekwencja jest dobra. Niemal wszystkie kraje uznały tak jak polscy trenerzy, że mistrzostwa w Eindhoven są okazją do uzyskania dobrych wyników, ale pechowcom pozostanie druga szansa w mistrzostwach kraju. Wyłamali się tylko Niemcy i niektórzy Brytyjczycy, którzy stwierdzili, że lepiej walczyć o olimpiadę wyłącznie u siebie, podczas mistrzostw krajowych. Są też takie federacje, jak ukraińska, która uznała, że swe eliminacje rozegra jedynie w Holandii.