Gdy słyszę, że właśnie do listy ofiar dopisano kilkanaście kolejnych nazwisk, to jest mi autentycznie smutno i źle. Przecież my nie jesteśmy bez serca, po prostu walczymy o to, żeby nikt nas nie wyręczał w decydowaniu o własnym losie. Prawo do uprawiania sportu to też prawo człowieka. Przecież codziennie w Chinach odbywają się dziesiątki konferencji gospodarczych, naukowych, w Szanghaju będzie Expo. Dlaczego tam wolno jechać, a na igrzyska nie? Tylko dlatego, że przy sporcie łatwiej rozhuśtać emocje? Jak już chcemy bojkotować, to zróbmy to tak, żeby Chiny naprawdę zabolało. Wyrzućmy z szafy chińskie ubrania, nie kupujmy tego, co ma metkę „Made in China”.
Ale to będzie jednak mało spektakularne. Ludzie oczekują, że jeśli już na igrzyska pojedziecie, to wykonacie jakiś gest, który zapadnie w pamięć.
Samo to, że tam przyjedziemy – 10 tysięcy sportowców, 30 tysięcy dziennikarzy, mnóstwo turystów i kibiców z całego świata – jakoś Chiny zmieni. Władze nie będą w stanie zapanować nad takim morzem ludzi, wymazać ze zdjęć wszystkich znaków poparcia dla tych, którym w tym kraju źle się dzieje. Moim zdaniem to lepsze niż na igrzyska nie przyjechać i zostawić Chińczyków samych z ich rządem. Nie znam żadnego sportowca, który by planował bojkot, nie słyszałam o kraju, który planuje nie wysyłać reprezentacji, więc chyba wszyscy uważają podobnie. Nawet Dalajlama wzywa, żeby Pekinu nie bojkotować.
Karta olimpijska grozi wyrzuceniem z igrzysk tym, którzy będą urządzali demonstracje polityczne podczas zawodów. Co pozostaje?
Najlepsze rozwiązanie to zbojkotowanie ceremonii otwarcia. Bo to nie jest wydarzenie sportowe, a jeśli bieżnia stadionu olimpijskiego podczas defilady reprezentacji będzie świeciła pustkami, dla wszystkich będzie jasne, o co chodzi. I raczej trudno będzie Chińczykom sprawić, by w transmisji telewizyjnej bieżnia wyglądała na pełną. To byłaby manifestacja naszej solidarności.
Potem publiczność może wam się zrewanżować i podczas zawodów wspierać swoich, a wygwizdywać obcych. Gest Władysława Kozakiewicza to nie była przecież odpowiedź na to, że igrzyska w 1980 roku odbywały się w kraju, który łamał prawa człowieka, tylko na wrogość moskiewskiej publiczności, dla której liczyły się tylko radzieckie zwycięstwa.