Jest kilku zawodników, którzy będą walczyć w Pekinie o podium. Najgroźniejszy, najbardziej nieobliczalny jest młody Kazach Ilia Ilin. Na wiele stać Azera Nizami Paszajewa, Gruzina Arsena Kasabijewa i Rosjan – Chadzimurada Atajewa i Romana Konstantynowa. Ale jeśli wyrwę 182 kg, to w podrzucie nie dam się już wyprzedzić. Będę w stanie podnieść nawet 230 kg.Nie chce się wierzyć. Należący do pana rekord świata to 232 kg...
Niedawno, podczas pierwszej rundy drużynowych mistrzostw Polski, podrzuciłem 222 kg i spaliłem ostatnią próbę na 227 kg. Sztangę zarzuciłem poprawnie, ale kiedy próbowałem ją podrzucić, pociągnęła mnie do przodu. Pomost był stary i wyślizgany, na oknach nie było zasłon, słońce świeciło mocno w oczy. Próbowałem walczyć, ale nie dałem rady. Wiem jednak, że taki ciężar jest w moim zasięgu.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że będzie walczył o olimpijski medal z ogoloną głową i długą brodą. Jak mnich tybetański. To prawda?
Jeśli sytuacja w Tybecie nie ulegnie poprawie, to głowę ogolę dzień przed startem. Brodę, jeśli będzie długa, tylko lekko przystrzygę. Ale to nic pewnego. Jeśli przegram mistrzostwa Europy, nie będę jej zapuszczał. To taki mój katalog kar i nagród.
Na uroczystości otwarcia igrzysk pana nie będzie?
W Pekinie wyląduję 10 sierpnia, już po otwarciu. Obejrzę je w Spale.
Jeśli na konferencji prasowej zapytają pana o Tybet i prawa człowieka w Chinach, co pan odpowie?
Na konferencji są tylko medaliści. Jeśli nie stanę na podium, to zaszyję się gdzieś głęboko, by lizać rany. Jeśli przyjdę, to odpowiem na każde pytanie i będę z pokrzywdzonymi, bo głęboko wierzę, że taka solidarność zawsze ma sens. Wcześniej interesuje mnie tylko jak najlepszy start w zawodach. Nie chcę niczego manifestować.
Po igrzyskach w Pekinie skończy pan karierę?
Spróbuję dotrwać do Londynu. Myślę, że mój nowy sponsor, firma Gefco, mi w tym pomoże. Ciężary to nie jest sport, który zabezpiecza finansowo mistrzów. Najlepsi wciąż żyją tylko ze stypendiów. Ciężary nie mają lokomotywy, która je pociągnie w nowe czasy.
Jeśli sytuacja w Tybecie się nie poprawi, ogolę głowę na dzień przed startem
Myślę, że odpowiednio nagłośniony cykl zawodów o Puchar Świata mógłby spełniać taką rolę. Siatkarze grają w komercyjnej Lidze Światowej, skoczkowie mają swój Puchar Świata, dlaczego nie mielibyśmy spróbować i my. Mam wiele pomysłów, chciałbym organizować w Polsce plenerowe, widowiskowe imprezy z udziałem mistrzów sztangi. Z pomocą telewizji, prasy i sponsorów można to zrobić. Wrócę do tego po igrzyskach.
Ciągnie pana do innych rzeczy, ciężarowy pomost jest już za ciasny dla Szymona Kołeckiego?
Chciałbym się spróbować z Mariuszem Pudzianowskim. Podziwiam go. Pudzian to wielki sportowiec i naprawdę równy gość. Jeszcze sześć lat temu pracował na budowie, a teraz zna go cały świat. W tym co robi, jest mistrzem.
I pan chce go pokonać?
Powalczyć, pokazać, że też potrafię być dobrym strongmanem. Wiem, że musiałbym dołożyć do tego, co mam, 40 kilogramów mięśni, ale to dopiero byłoby wyzwanie.
Nie lepiej po Pekinie wygrać jeszcze igrzyska w Londynie i pokazać, że nie zmarnował pan ogromnego talentu?
Też o tym myślę.