Chodzi o wykrywanie erytropoetyny (EPO), hormonu, który podnosi poziom utlenowania krwi. Dzięki niemu mięśnie sportowców zdolne są do większego wysiłku. Naukowcy z laboratorium antydopingowego w Huddinge i z Uniwersytetu w Uppsali wykorzystali nowy sposób analizy, nawet 100 razy dokładniejszy niż obecnie stosowane metody. Testy, które teraz trwają nawet do trzech dni, można wykonać w zaledwie 40 minut. Niepotrzebna też jest tak zaawansowana aparatura jak obecnie.
Badania nad projektem wykrywania dopingu współfinansowała międzynarodowa komisja antydopingowa WADA. Nowe testy mogą być stosowane już podczas igrzysk w Chinach.
Wyższość obecnej metody, ujawniającej oszustwo w sporcie i studiowanej już od pięciu lat, polega też na tym, że wykrywa ona nawet niewielkie dawki erytropoetyny. – Nasze testy nie wykazywały dopingu w przypadku, gdy sportowiec sięgnął najpierw po dużą dawkę erytropoetyny, a następnie uzupełnił „mikrodopingiem”, by utrzymać odpowiedni poziom hemoglobiny – tłumaczy szef laboratorium w Huddinge Mats Garle. Teraz ma to się zmienić. Metoda pozwala również na odróżnienie syntetycznego EPO od hormonu wytwarzanego naturalnie przez ludzki organizm.
Syntetyczne EPO stosowane jest również w medycynie. Nowa metoda testowania może zatem zapobiec nadmiernemu lub zbyt częstemu podawaniu chorym erytropoetyny.