Dla mnie bolidy są za szybkie

Nick Heidfeld mówi "Rz" o przyczynach słabszej postawy w tym sezonie, fascynacji Michaelem Jordanem, zamiłowaniu do sztuki i motocykli

Aktualizacja: 27.05.2008 22:35 Publikacja: 27.05.2008 22:29

Dla mnie bolidy są za szybkie

Foto: AFP

W tym sezonie Robert Kubica osiąga lepsze rezultaty niż pan, rok temu było odwrotnie. Dlaczego tak się dzieje?

Nick Heidfeld:

To prawda, że różnica w porównaniu z sezonem 2007 jest bardzo widoczna. Oczywiście wcale mi się to nie podoba, choć trzeba podkreślić, że Robert wykonuje wspaniałą robotę. Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak wymówka, ale moim głównym problemem jest wydobycie maksymalnego potencjału z opon. Czuję, że nie dogrzewam ich wystarczająco, co zwłaszcza podczas kwalifikacji ma ogromne znaczenie.

Czy jest to kwestia pańskiego stylu jazdy, czy na przykład ustawień samochodu?

To kombinacja kilku czynników. Robert nie ma z tym problemów, więc nie jest to coś nie do obejścia. Jego styl jazdy zdecydowanie bardziej obciąża opony, o czym zresztą wiemy od dawna. Próbowałem zmienić swój styl jazdy, ale nie jest to łatwe. Kierowca nie może, ot tak po prostu, stwierdzić – OK, mój kolega z zespołu tak jeździ, więc i ja spróbuję. Staram się, ale nie daje to oczekiwanych rezultatów. Szukamy innego sposobu, próbowaliśmy zmieniać ustawienia, ale na razie nie poradziłem sobie z tym problemem.

Co daje panu więcej satysfakcji: dobra pozycja na mecie czy świadomość, że pojechał pan na 100 procent?

Najważniejsze jest wydobycie maksimum potencjału z siebie i samochodu. Oczywiście im wyższa pozycja na mecie, tym lepiej. Pamiętam wyścig, z którego byłem szczególnie zadowolony – Grand Prix USA w sezonie 2001, kiedy za kierownicą saubera zająłem szóste miejsce. Jechałem jednak bez pierwszego, drugiego i siódmego biegu i w takich warunkach zdobycie punktu było ogromnym sukcesem.

Przez kilka lat jeździł pan w zespołach prywatnych, takich jak Sauber, Jordan i Williams. BMW Sauber to ekipa fabryczna, czy różnica jest odczuwalna?

Tak, widzę to jasno, kiedy porównuję obecny zespół do Saubera sprzed kilku lat. Właściwie to są ci sami ludzie, ale teraz rozwijamy się dużo szybciej, częściej wprowadzamy nowe elementy w samochodzie. Dawniej musiałem wkładać dużo pracy w rozwój auta, teraz mogę się skupić na samej jeździe i pewne rzeczy przychodzą same. Czasami nawet nie wiemy, że projektanci opracowali nowe części, a kiedyś każda nowość to było wielkie wydarzenie.

Przed sezonem 2006 co roku jeździł pan z innym partnerem. Czy dłuższa współpraca z Robertem jakoś pomaga?

Nie robi mi to różnicy. Najważniejsze, żeby kolega z zespołu był szybki i dobrze współpracował z inżynierami. Pewnie nie wszyscy w zespole się ze mną zgodzą, ale jeśli chodzi o rozwój samochodu, to akurat czas współpracy nie ma znaczenia.

Od czasu do czasu media próbują wytworzyć atmosferę konfliktu między wami…

To kompletna bzdura. Cały czas świetnie nam się współpracuje. Wygląda na to, że niektórzy niepotrzebnie szukają sensacji.

Przejmuje się pan tym?

Nie za bardzo, można się przyzwyczaić. Na początku kariery przejmowałem się tym, co o mnie mówią czy piszą dziennikarze. Czasami czytasz bzdury, czasami coś miłego, ale teraz nie zwracam na to uwagi.

Jakim szefem jest Mario Theissen?

Bardzo obiektywnym. To prawdziwy lider – podejmuje większość decyzji i ludzie go szanują.

Co pan robi po powrocie do domu po wyścigu czy sesji testowej?

Kiedyś imprezowałem, ale teraz najważniejsza jest dla mnie rodzina, przede wszystkim dwójka dzieci. Relaksuję się w domu. Lubię jeździć na rowerze, chodzić na zakupy. Lubię muzykę, sztukę…

Miał pan w dzieciństwie plakaty zespołów muzycznych nad łóżkiem?

Nie, jedyny plakat miałem z Michaelem Jordanem. Lubię koszykówkę, czasami oglądam ją w telewizji i do dziś Jordan to dla mnie najlepszy gracz, mistrz nad mistrzami. Oglądanie jego gry to prawdziwa przyjemność.

Wspomniał pan o zamiłowaniu do sztuki…

Mam kilka obrazów w domu. Nie jestem koneserem, nie wiem za dużo o sztuce. Jeśli coś mi się podoba i cena jest w porządku, to kupuję. Nie mam naukowego podejścia do sztuki, traktuję ją jako przyjemność.

Interesują pana inne rodzaje sportów motorowych?

Podobają mi się wyścigi motocykli, oglądam królewską klasę MotoGP i niższe kategorie – 250 czy 125. Śledzę także rajdy i chciałbym kiedyś poprowadzić rajdówkę, ale ten sport wydaje mi się bardziej niebezpieczny niż Formuła 1. Oni pędzą przez las ponad 200 km/godz. i tak naprawdę jestem zaskoczony, że jest tam tak mało poważnych wypadków.

Spróbowałby pan swoich sił na motocyklu, tak jak Michael Schumacher?

Tak, ale najpierw wolałbym potrenować na mniejszych pojazdach klasy 125 albo 250. Nie chciałbym od razu wskoczyć na maszynę MotoGP – chyba że z ciekawości. Ale nie byłby to dobry pomysł zaczynać się ścigać od razu od MotoGP.

Co jest dla pana najciekawsze w wyścigach?

Wyprzedzanie i oczywiście start. Niestety, wyprzedzanie w Formule 1 jest bardzo trudne. Szkoda, bo cierpi na tym widowisko, cierpią kibice. Dlatego zawody motocyklowe są takie fajne, cały czas coś się dzieje. U nas, nawet jeśli masz dużo szybszy samochód, często nie możesz wyprzedzić rywala. Dla kierowcy to żadna frajda.

Może nowe przepisy coś zmienią?

W najbliższym sezonie czeka nas trochę zmian – inna aerodynamika, gładkie opony, system KERS (układ odzyskujący energię podczas hamowania i pozwalający potem na zwiększenie mocy na prostych – przyp. m. s.), który doda trochę mocy. Może poprawi to widowisko. Dla mnie problem jest jeden – samochody są za szybkie. Im wolniejsze wyścigówki, im dłuższa droga hamowania, tym więcej akcji na torze.

Najbliższy wyścig to wycieczka do Ameryki Północnej. Lubi pan tor w Kanadzie?

Lubię, ale dla mnie jeszcze większą atrakcją jest samo miasto. Montreal to obok Melbourne najlepszy cel podróży. Z reguły dobrze mi tam idzie, rok temu byłem drugi. W tym sezonie jest jednak inaczej i mam nadzieję, że w Kanadzie poradzę sobie z problemami.

rozmawiał w Monako Mikołaj Sokół

W tym sezonie Robert Kubica osiąga lepsze rezultaty niż pan, rok temu było odwrotnie. Dlaczego tak się dzieje?

Nick Heidfeld:

Pozostało 98% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?