Niemiecki koszmar trwa

Niemcy – Polska 2:0. Pierwszy mecz wielkiego turnieju znów postawił Polaków pod ścianą. Niemcy wygrali po golach Lukasa Podolskiego, a to oznacza, że czwartkowe spotkanie z Austrią będzie bojem o pozostanie w mistrzostwach Europy

Publikacja: 09.06.2008 06:47

Lukas Podolski walczy z Wojciechem Łobodzińskim

Lukas Podolski walczy z Wojciechem Łobodzińskim

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Najmniej z bramek dla Niemców cieszył się sam strzelec. Po pierwszej uniósł lekko ręce, potem opuścił głowę. On, najbardziej uśmiechnięta twarz niemieckiej kadry, nawet gdy koledzy przybiegli, by go wyściskać, tylko spojrzał w górę. Miał za sobą trybuny pełne biało-czerwonych flag, bo właśnie za tą bramką posadzono polskich kibiców. Po raz pierwszy tego wieczoru byli cicho.

Lukas Podolski z Polski wyjechał jako dwulatek, nigdy nie chciał dla niej grać, ale zawsze mówił o kraju rodziców ciepło. W Klagenfurcie nawet po drugim golu, tym, który oznaczał koniec polskich nadziei, nie pokazał nic więcej poza zdawkowym uśmiechem. Jego koledzy też nie przesadzali z euforią. Zadanie wykonane, pora na następny mecz.

Może Jens Lehmann przesadził, mówiąc, że Niemcy powinni strzelić gola jeszcze szybciej, ale tak to z ich punktu widzenia wyglądało. Polacy poświęcali się, długo nie chcieli przyjąć do wiadomości, że ten mecz mogą przegrać, momentami grali naprawdę ładnie, ale Niemcy niemal od początku do końca trzymali sprawy w swoich rękach.

To było zupełnie inne spotkanie niż dwa lata temu w Dortmundzie. Polacy naprawdę chcieli grać w piłkę, a nie tylko się bronić. Bramka na 2:0 w drugiej połowie była ceną, jaką zapłacili za to, że po stracie pierwszej – w 20. minucie – nie ustawali w atakach. Strzałów – celnych i niecelnych – mieli więcej niż Niemcy, tyle że większość z nich była zza pola karnego i zbyt słaba, by zagrozić Lehmannowi.

O wyniku zdecydowały dwa błędy obrony. Gdy po podaniu Mario Gomeza Miroslav Klose z Podolskim biegli na bramkę, Polacy czekali na gwizdek, ale sędzia spalonego nie widział. Klose podał, Podolski strzelił obok Boruca. Przed drugą bramką Paweł Golański zbyt długo czekał z wybiciem piłki, zabrał mu ją w polu karnym Bastian Schweinsteiger, Klose nie trafił, jak trzeba, ale Podolski już tak.

Wtedy było jasne, że nie pomoże Polakom ani Roger – wszedł jako rezerwowy, zmieniając kapitana Macieja Żurawskiego, i po tym, co pokazał, w następnym meczu powinien grać w pierwszym składzie – ani biało-czerwone trybuny.

Już kilka godzin przed meczem w stronę stadionu Wörthersee ciągnęły tłumy Polaków, piłkarze, wychodząc na rozgrzewkę, usłyszeli głośne „Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie”. Tak jak dwa lata temu w Gelsenkirchen przed meczem z Ekwadorem. Tyle że wtedy nie było jeszcze okrzyków „Kubica, Kubica!”. Wiadomość o jego zwycięstwie dotarła do Klagenfurtu chwilę przed tym, jak piłkarze zaczęli ustawiać się do hymnów.

Leo Beenhakker ma ogromne pretensje do sędziego za to, że nie widział na spalonym Klosego, a w bardzo podobnej sytuacji w drugiej połowie przerwał akcję Polaków, gdy Euzebiusz Smolarek strzelał do bramki. Być może trener ma rację, powtórki do końca tego nie wyjaśniają, ale jeśli nawet sędzia przy golu dla Niemców się pomylił, to Polacy dali mu do tego okazję. Przyznał to po meczu Mariusz Lewandowski.

Niemcy takich akcji na granicy spalonego próbowali od początku, Mario Gomez właściwie cały czas stał za obrońcami. I już na początku meczu miał podobną okazję jak Podolski, też po podaniu Klosego, ale nie sięgnął piłki. – Ta sytuacja była dla nas ostrzeżeniem, że może ustawiamy się zbyt daleko od bramki, a drugiej okazji Niemcy już nie zmarnowali – mówił Lewandowski. W tym czasie jego koledzy grali zbyt nerwowo, łatwo tracili piłkę i każda niemiecka akcja wyglądała jak kontratak.

Ta przegrana jest bolesna, ale nie wstydliwa. Nie było pod szatnią rozliczeń ani łez

Między jednym a drugim golem to Polacy mieli przewagę, ale została po niej tylko lista zmarnowanych szans. Dobre strzały Lewandowskiego i Jacka Krzynówka odbijały się od rywali, Smolarek, zdobywając gola, był albo nie był na spalonym, Żurawski strzelił metr od słupka. Jeszcze po golu na 2:0 akcja rezerwowych mogła dać Polsce bramkę: dośrodkowywał Roger, Marek Saganowski uderzał głową, trafił w Lehmanna.

Tak naprawdę jednak najlepsza była sytuacja, jaką w pierwszej akcji meczu miał Jacek Krzynówek. Po dośrodkowaniu Żurawskiego Lehmann, wyskakując, zderzył się z Christophem Metzelderem i nie złapał piłki, a Krzynówek był chyba najbardziej zaskoczony tym, co się stało, i strzelił ponad poprzeczką.

Ta porażka jest bolesna, ale nie wstydliwa. Nie było pod szatnią rozliczeń ani łez. Właściwie każdy polski piłkarz mówił, że chociaż jest mu żal straconej szansy, to zostały jeszcze dwa mecze i wszystko jest możliwe. Wszyscy chwalili też Rogera. Brazylijczykowi wystarczyło kilka zagrań, by pokazać, że warto oddawać mu piłkę, i potem koledzy robili to w niemal każdej akcji.

Zawiódł natomiast inny rezerwowy, Łukasz Piszczek, który w czwartek jeszcze był na Rodos, w piątek zastąpił w kadrze Jakuba Błaszczykowskiego, a w niedzielę zmienił w drugiej połowie zmęczonego Wojciecha Łobodzińskiego.

Zostały dwa mecze, ale szansa tak naprawdę jedna: porażka z Austrią w czwartek oznacza pożegnanie z Euro 2008, remis też nie jest dobry. Niemieccy kibice zaśpiewali Polakom na koniec: „Polska, Polska, auf Wiedersehen!”, ale są powody, by wierzyć, że nie trzeba będzie powiedzieć „do widzenia” aż tak szybko.

Bramki: L. Podolski (20, 72). Żółte kartki: B. Schweinsteiger (Niemcy); E. Smolarek, M. Lewandowski (Polska). Sędziował: Tom Henning Ovrebo (Norwegia). Widzów 32 000.

Niemcy: Lehmann - Lahm, Mertesacker, Metzelder, Jansen - Fritz (55, Schweinsteiger), Frings, Ballack, Podolski - Klose (90+1, Kuranyi), Gomez (75, Hitzlsperger).

Polska: Boruc - Wasilewski, Żewłakow, Bąk, Golański (75, Saganowski) - Łobodziński (65, Piszczek), Dudka, Lewandowski, Żurawski (46, Guerreiro), Krzynówek - Smolarek.

Najmniej z bramek dla Niemców cieszył się sam strzelec. Po pierwszej uniósł lekko ręce, potem opuścił głowę. On, najbardziej uśmiechnięta twarz niemieckiej kadry, nawet gdy koledzy przybiegli, by go wyściskać, tylko spojrzał w górę. Miał za sobą trybuny pełne biało-czerwonych flag, bo właśnie za tą bramką posadzono polskich kibiców. Po raz pierwszy tego wieczoru byli cicho.

Lukas Podolski z Polski wyjechał jako dwulatek, nigdy nie chciał dla niej grać, ale zawsze mówił o kraju rodziców ciepło. W Klagenfurcie nawet po drugim golu, tym, który oznaczał koniec polskich nadziei, nie pokazał nic więcej poza zdawkowym uśmiechem. Jego koledzy też nie przesadzali z euforią. Zadanie wykonane, pora na następny mecz.

Pozostało 87% artykułu
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska