Oczekiwania były olbrzymie, zapowiedzi szumne. Do Polski przyjechał trener, który trzy razy doprowadził Real Madryt do mistrzostwa Hiszpanii i dwukrotnie rządził reprezentacją Holandii. Obiecał awans na mistrzostwa Europy i słowa dotrzymał. Leo Beenhakker zaczarował dziennikarzy, kibiców i wreszcie samych piłkarzy, którzy uwierzyli w swoje umiejętności. Jego czarom pomagała wysoka forma zawodników, na co w finałach w Austrii nie mógł już liczyć.
Z Portugalią w Chorzowie wygrał Euzebiusz Smolarek, w wyjazdowych meczach w Lizbonie i w Baku drużynę z opresji wyciągał Jacek Krzynówek, w Brukseli główną postacią był Radosław Matusiak. Beenhakker stwierdził, że reprezentacja Polski na mistrzostwach spisała się tak słabo, bo zawiedli właśnie liderzy.
Wszyscy ci piłkarze powołania do kadry dostali za zasługi. Od spotkania z Belgią Matusiak rozegrał może jeden dobry mecz, nie poradził sobie w Palermo, Heerenveen, a później nawet w Wiśle Kraków. Na zgrupowanie do Donaueschingen przyjechał kompletnie rozbity. Jego koledzy mówili, że szuka od nowa nie tylko swojego miejsca na boisku, ale także w drużynie. Sam powtarzał, że gorzej być nie może, ale za krytykę groził dziennikarzom sądem.
Smolarek w Racingu Santander strzelił cztery gole, liderujący rewelacyjnym na mistrzostwach Turkom Nihat Kahveci – w tej samej lidze – hiszpańskiej – aż 18. Krzynówek winny jest mniej, bo od kiedy do Wolfsburga przyszedł trener Felix Magath, Polak wystąpił tylko w 19 meczach, najczęściej jako zmiennik. Na zgrupowanie przed Euro przyjechał przygaszony, jakby coś mu podpowiadało, że poprowadzić drużyny nie zdoła.
Pewnego miejsca nie miał także Mariusz Lewandowski w Szachtarze Donieck. Za wcześnie, bo już zimą, powiedział, że chciałby zmienić otoczenie. Ukraińcom się to nie spodobało. Wybrali go do jedenastki wszech czasów swojego klubu, liczyli, że zostanie w Doniecku na zawsze, a nie będzie opowiadał, że marzy o Anglii. Po ostatnim meczu na mistrzostwach Lewandowski ostro zareagował na pytanie o przyszłość selekcjonera. – Przecież to nie jego wina, że nie potrafiliśmy wykonać zaleceń. Cała odpowiedzialność spada na zawodników – mówił.