Kimi Raikkonen i Felipe Massa nie pozostawili rywalom cienia złudzeń. Zadanie mieli jednak ułatwione, bo obaj kierowcy McLarena w wyniku własnych błędów zostali karnie przesunięci na starcie – Lewis Hamilton o 10 pozycji za staranowanie Raikkonena przed dwoma tygodniami w Kanadzie (startował z 13. pola), a Heikki Kovalainen spadł z piątej pozycji na dziesiątą za blokowanie Marka Webbera (Red Bull) podczas kwalifikacji.
Z kolei podwójni zwycięzcy sprzed dwóch tygodni, Robert Kubica i Nick Heidfeld, borykali się z kłopotami sprzętowymi. Obaj mieli trudności z prawidłowym dostrojeniem swoich samochodów i zamiast marzyć o walce z Ferrari, musieli odpierać ataki innych zespołów. Ostatecznie Kubica przegrał walkę o podium z rewelacyjnie jadącym Jarno Trullim (Toyota) oraz odrabiającym straty po karze Kovalainenem.
Heidfeld drugi raz w tym sezonie nie wszedł do czołowej dziesiątki w kwalifikacjach (o mały włos podobny los spotkałby także Kubicę – Polak awansował do finałowej części czasówki z ostatnim, dziesiątym czasem, a do wyścigu startował z piątego miejsca) i po bezbarwnej jeździe był dopiero 13.
Polski kierowca swoich szans w wyścigu upatrywał w skutecznym starcie i pierwszym okrążeniu. Kubica dobrze ruszył z miejsca i wyprzedził ruszającego z trzeciego pola Fernando Alonso (Renault). – Nie martwiliśmy się Alonso – opowiadał później Polak. – Musiałem wyprzedzić Trullego, który miał podobną strategię tankowań. Na dohamowaniu przed nawrotem dałem z siebie wszystko, ale nie udało się i do tego straciłem pozycję na rzecz Alonso.
Resztę wyścigu Polak spędził za Trullim. Jak się okazało, obaj mieli podobny zapas paliwa na starcie – zjechali na pierwsze tankowanie jednocześnie, choć tuż przed zjazdem Kubica meldował przez radio, że ma przebitą oponę. Mogło się wydawać, że przez to tankowanie zostało przyspieszone, ale po wyścigu kierowca temu zaprzeczył.