Tymczasem w męskich rozgrywkach doszło po cichu do wydarzenia, które może się stać początkiem rewolucyjnych przemian. Wielka trójka zawodowego tenisa, czyli Roger Federer, Rafael Nadal oraz Novak Djoković, zawarła porozumienie i w komplecie dała się wybrać w skład ciała reprezentującego wszystkich graczy. Czegoś takiego kroniki ATP jeszcze nie notowały. Rada była ciałem dekoracyjnym, trafiali tam z reguły gracze kończący kariery albo już sportowi emeryci. Gwiazdom zwykle brakowało czasu, by bawić się w tenisową politykę czy wielkie zarządzanie.

– Decyzję podjęliśmy kolektywnie. Postanowiliśmy wygospodarować trochę wolnych dni i w ważnych, strategicznych sprawach, wymagających szybkiego reagowania, będziemy odtąd rozstrzygali kwestie pomiędzy sobą. Chcemy, by w końcu istotne tenisowe decyzje zaczęły być dobre dla nas samych i naturalnie dla naszych kolegów – oświadczył dziennikarzom Djoković.

Ponieważ wśród nowych członków Rady Zawodniczej znalazł się także wyjątkowo pyskaty Amerykanin Justin Gimelstob, niezły kiedyś deblista, wiele wskazuje, że sądne dni czekają ścisłe kierownictwo ATP. Chmury zbierają się zwłaszcza nad głową coraz mocniej atakowanego przez graczy prezydenta Etienne’a de Villiersa. Długa jest lista zarzutów pod adresem pana nazywanego z racji poprzednich doświadczeń zawodowych Myszką Miki. Dopiero co udało się zażegnać awanturę o skreślany przez niego z kalendarza turniej w Monte Carlo. W lipcu przed amerykańskim sądem dojdzie do rozprawy przeciwko ATP z powództwa organizatorów turnieju Masters Series w Hamburgu. Niemcy zainwestowali duże pieniądze w stadion z dachem rozkładanym niczym parasol, a dziś człowiek, który dotąd zajmował się produkcją kreskówek, chce im imprezę zabrać, obiekt zaś narazić na zamknięcie. Swoje szkody Hamburg wycenił na 76 mln dolarów. Jeśli sąd taką karę zasądzi – ATP grozi bankructwo! Tenis miał już w okresie międzywojennym we Francji swoich słynnych muszkieterów, rozpoznawanych jednak raczej po stylu gry i wynikach niż po akcjach poza kortem. Nie da się wykluczyć, że dziś raz jeszcze przyjdzie nam przerobić fabułę, u której podłoża legły stosunki panujące kiedyś na dworze królewskim, ową rywalizację o wpływy i władzę pomiędzy Ludwikiem XIII a kardynałem Richelieu. Czasy i ludzie się zmieniają, ale tam, gdzie w grę wchodzi rząd dusz albo spora kasa, wszystko zwykle toczy się podobnie.

Dewiza legendarnych muszkieterów brzmiała czytelnie: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Ciekawe, czy wielkiej trójce współczesnego tenisa uda się dochować wierności tej zasadzie. I czy z ich buntu wynikną dla rozgrywek rzeczy pozytywne. Dotychczas gracze wybierani do Rady Zawodniczej najpierw nie mieli czasu, potem słabło ich zainteresowanie tym, co robią władze ATP, a w końcu machali ręką. Zupełnie jak w światku polityków, gdzie deklaracje i obietnice z chwilą wyboru na urząd najczęściej ulatniają się do krainy bajek.