Czas dojrzałych

Mamy w reprezentacji kilku sportowców, którzy wiedzą, że jeśli nie zdobędą medalu w Pekinie, nie zrobią tego już nigdy – mówi szef polskiej misji olimpijskiej

Aktualizacja: 11.07.2008 08:54 Publikacja: 11.07.2008 03:07

Czas dojrzałych

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Nie boi się pan takiego scenariusza: w Pekinie polska reprezentacja zdobędzie dużo więcej medali niż w Atenach, ale żadnego złotego?

Kajetan Broniewski:

Coś w tym jest. O tytuły mistrzów będzie bardzo trudno. Przypominają mi się igrzyska w Moskwie. Zdobyliśmy tam aż 32 medale, ale tylko trzy złote. Czasami pytam przyjaciół: co jest dla was większym sukcesem, np. dziewięć złotych medali czy 30 brązowych? W klasyfikacji medalowej z 30 brązowymi możemy być na 30. miejscu, a z dziesięcioma złotymi w okolicach pierwszej dziesiątki. Tu sprawa jest jasna, ale ja mimo wszystko nie wiem, z czego bym się bardziej cieszył. W każdym razie jestem spokojny o to, że medale będą.

Wysyłamy dużo liczniejszą reprezentację niż cztery lata temu, ale kandydatów do medali nie jest w niej wcale więcej.

Nie jest tak źle. Pływacy, lekkoatleci – to wiadomo, ale czasami zapominamy np. o żeglarzach. Licząc tylko konkurencje olimpijskie, polskie żeglarstwo jest teraz na drugim miejscu na świecie. Mamy nie tylko Kusznierewicza z Życkim, ale też Klepacką, Miarczyńskiego, Szotyńską, Grabowskiego. Każdy może zdobyć medal. Problemem jest wiatr, którego często w Qingdao nie ma. Jak nie wieje, to lekki Chińczyk wskakuje na deskę i płynie, a Przemek Miarczyński tonie. Ale może wszystko dobrze się ułoży. Wierzę też, że wreszcie olimpijski pech opuści kajakarzy. Aż trudno uwierzyć, że polskie kajaki ciągle czekają na złoto igrzysk. Znów mają kilka szans na medale, wiele radości mogą nam też dać szermierze. Wysyłamy trzy drużyny, każdej z nich wystarczy jedno zwycięstwo, by być w czołowej czwórce i mieć przed sobą dwie walki o medal.

Nie ma już w kadrze tych, którzy na ostatnich dwóch igrzyskach zdobyli dla Polski większość złotych medali: Roberta Korzeniowskiego, Roberta Sycza i Tomasza Kucharskiego, Renaty Mauer.

To były pomniki naszego olimpizmu i wiadomo, że bardzo ich brakuje, ale z drugiej strony są w obecnej reprezentacji wielcy sportowcy, których w Atenach zabrakło: Szymon Kołecki i Leszek Blanik. Obaj z szansami na medal. Szymona interesuje tylko złoto. Dla Leszka 9 sierpnia będzie najważniejszym dniem w życiu. Walczy wówczas o awans do finałowej ósemki, ma wykonać dwa skoki. Prezes związku gimnastycznego mówi, że jeśli Leszek awansuje do finału, to nie ma siły, żeby nie zdobył medalu.

Na razie nie padło jeszcze nazwisko żadnego kandydata do miejsca na podium, który nie byłby nim cztery albo i osiem lat temu.

Jest np. Agnieszka Radwańska, miejsce w czołowej dziesiątce rankingu mówi samo za siebie, ale zgadzam się, że nasze nadzieje opieramy na tych najbardziej doświadczonych. Kilku z nich wie, że taka szansa jak w Pekinie już się nie powtórzy. Wioślarz Marek Kolbowicz, kajakarze Marek Twardowski i Adam Wysocki, ciężarowiec Marcin Dołęga będący w życiowej formie. Kolbowicz i Twardowski zdobyli w karierze wszystko poza olimpijskim medalem.

Bardzo liczę też na gry zespołowe. Niech zwycięstwa drużyn będą napędem dla innych, poprawiają atmosferę. To jest bardzo ważne. Pamiętam, co się działo w Atlancie, gdy zapaśnicy zdobyli niespodziewanie trzy złote medale, Renata Mauer czwarty i przez jakiś czas prowadziliśmy w klasyfikacji olimpijskiej. Chodziłem po wiosce i nieznajomi, widząc polski dres, rzucali się do mnie i gratulowali. Niesamowite uczucie.

Wtedy w Atlancie Polakom udawało się wszystko. W Atenach, jeśli były niespodzianki, to tylko smutne. Takie pechowe igrzyska już się nie powtórzą?

Na pewno zrobimy wszystko, by nie powtórzyły się historie ze zbyt lekkim kajakiem itp. Każdy prezes związku potwierdzi, że tym razem jego olimpijczykom nie brakowało ptasiego mleka. Spełnialiśmy wszystkie życzenia. Reszta należy do sportowców. Kto wie, może gdzieś w tej reprezentacji czai się druga Kamila Skolimowska? Jej przed Sydney dawano małe szanse na awans do finału, a wróciła ze złotem. Jest kilka takich konkurencji, w których decyduje wybuch formy i szczęście, a bohaterowie bywają zaskakujący. Co z tego, że np. Lucjan Błaszczyk do igrzysk dostał się z rezerwowego miejsca? Przecież Ryszard Wolny do Atlanty jechał z dziką kartą, a został mistrzem.

Pewnym kandydatem do złota była wioślarska czwórka, ale ostatnio zaczęła przegrywać. Te dwie porażki to poważny powód do zmartwienia?

Trochę mnie niepokoi, że znalazły się aż trzy osady lepsze od naszej – Amerykanie, Francuzi i Włosi – ale wierzę w mądrość trenerów i zawodników. Problem w wioślarstwie i kajakarstwie polega na tym, że kwalifikację zdobywa łódź, a nie ci, którzy w niej siedzą. Skład można dowolnie zmieniać i właśnie tak zrobili Amerykanie, Francuzi i Włosi. Wystartowali inni zawodnicy i okazali się bardzo dobrzy, ale moim zdaniem aż zbyt dobrzy jak na ten moment sezonu.

Przekazaliście sportowcom, gdzie wolno demonstrować swoje przekonania polityczne, a gdzie grozi to odebraniem akredytacji?

W ogóle nie rozmawiamy na ten temat. Dwie rzeczy są oczywiste: zabronione są wszelkie manifestacje polityczne podczas zawodów i ceremonii otwarcia, nawet znaczek wpięty w klapę to złamanie przepisów. Ale jest też wolność słowa i nikt nikomu nie zabroni powiedzieć na konferencji prasowej po zawodach czy przed nimi, co sądzi o Tybecie. Zdajemy się więc na zdrowy rozsądek naszych sportowców, dorosłych ludzi. Nie będziemy im niczego narzucać.

Rz: Nie boi się pan takiego scenariusza: w Pekinie polska reprezentacja zdobędzie dużo więcej medali niż w Atenach, ale żadnego złotego?

Kajetan Broniewski:

Pozostało 97% artykułu
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Sport
Jagiellonii i Legii sen o Wrocławiu
Sport
Tadej Pogacar silny jak nigdy
Sport
PKOl i Radosław Piesiewicz pozwą ministra Sławomira Nitrasa
Sport
Mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Katarzyna Niewiadoma wśród gwiazd