Rz: Nie boi się pan takiego scenariusza: w Pekinie polska reprezentacja zdobędzie dużo więcej medali niż w Atenach, ale żadnego złotego?
Kajetan Broniewski:
Coś w tym jest. O tytuły mistrzów będzie bardzo trudno. Przypominają mi się igrzyska w Moskwie. Zdobyliśmy tam aż 32 medale, ale tylko trzy złote. Czasami pytam przyjaciół: co jest dla was większym sukcesem, np. dziewięć złotych medali czy 30 brązowych? W klasyfikacji medalowej z 30 brązowymi możemy być na 30. miejscu, a z dziesięcioma złotymi w okolicach pierwszej dziesiątki. Tu sprawa jest jasna, ale ja mimo wszystko nie wiem, z czego bym się bardziej cieszył. W każdym razie jestem spokojny o to, że medale będą.
Wysyłamy dużo liczniejszą reprezentację niż cztery lata temu, ale kandydatów do medali nie jest w niej wcale więcej.
Nie jest tak źle. Pływacy, lekkoatleci – to wiadomo, ale czasami zapominamy np. o żeglarzach. Licząc tylko konkurencje olimpijskie, polskie żeglarstwo jest teraz na drugim miejscu na świecie. Mamy nie tylko Kusznierewicza z Życkim, ale też Klepacką, Miarczyńskiego, Szotyńską, Grabowskiego. Każdy może zdobyć medal. Problemem jest wiatr, którego często w Qingdao nie ma. Jak nie wieje, to lekki Chińczyk wskakuje na deskę i płynie, a Przemek Miarczyński tonie. Ale może wszystko dobrze się ułoży. Wierzę też, że wreszcie olimpijski pech opuści kajakarzy. Aż trudno uwierzyć, że polskie kajaki ciągle czekają na złoto igrzysk. Znów mają kilka szans na medale, wiele radości mogą nam też dać szermierze. Wysyłamy trzy drużyny, każdej z nich wystarczy jedno zwycięstwo, by być w czołowej czwórce i mieć przed sobą dwie walki o medal.