„GórFanka. Moje ABC w śniegu i lodzie” – opowieść o początkach kariery wspinaczkowej Anny, pokazuje kulisy narodzin naszego kobiecego alpinizmu. Kreśląc portret środowiska, Czerwińska wyjaśnia też genezę sukcesów odnoszonych w górach przez całą generację polskich wspinaczy. A ta jest pełna pikantnych szczegółów. Anna góry naprawdę pokochała, lecz ludzi ani siebie nie oszczędza.

Korpulentna i w grubych okularach przypominających denka butelek, pierwszą szkolną wycieczkę w Beskidach zakończyła torsjami z wyczerpania. W 1967 r. w wieku 18 lat zaczęła chodzić po Tatrach. Szybko porzuciła szlaki turystyczne. Włóczyła się po Tatrach, samotnie wspinała, biwakowała w skalnych kolebach. Dopiero od taterników, których wyprzedziła w ścianie, dowiedziała się, że warto iść na kurs, asekurować się, mieć partnera. Na kursie poznała Krystynę Palmowską, z którą stworzyła najlepszy wówczas kobiecy zespół wspinaczkowy.

Anna opowiada o szkole wytrwałości i alpinizmu, jaką dawały Tatry – samotne przejście ich głównej grani uważa za jedno z najważniejszych górskich przeżyć. O kobietach i mężczyznach pisze: „Szybko zdałam sobie sprawę, że alpinizm jest męską domeną. Jeżeli chcę tam działać, to oprócz trudności, jakie stwarzają góry, będę jeszcze musiała pokonywać trudności, jakie stawiają przede mną faceci, bo oni mnie tam nie chcą”. O sprzęcie wykonywanym przez domorosłych kowali: „Pamiętam określenie »Kaziu-morderca«. Odnosiło się do producenta czekanów, którym często łamały się dzioby (...) i człowiek zostawał z gołymi rękami”. O nocnym, osobowym pociągu z Warszawy do Zakopanego, który zyskał miano rzeźni. O życiu w obozowiskach, przaśnej PRL-owskiej rzeczywistości, która uczyła sprytu i przedsiębiorczości, by móc przebywać w strefie wolności, jaką były góry. O wyjazdach w Alpy z kilkunastoma dolarami w kieszeni, głodzie, żywieniu się odpadami ze straganów targowisk, o wybitnych sukcesach wspinaczkowych, za które jedyną nagrodą była radość, o wypadkach i o tym, co dotąd przemilczane – o kradzieżach. O trudnościach, jakie trzeba było przejść, by móc się wspinać. Tylko na tego, kto potrafił je pokonać, czekały najwyższe góry.

Książkę ilustrują archiwalne zdjęcia, dokumenty. Opowieść Anny, zdobywczyni ośmiu szczytów ośmiotysięcznych, urywa się po jej pierwszej wyprawie w Karakorum, na Gasherbrumy w 1975 r., prowadzonej przez Wandę Rutkiewicz. Z relacji wynika, że film nakręcony podczas wyprawie słusznie nosił tytuł „Temperatura wrzenia”. Wydawca i współautor „GórFanki” Roman Gołędowski, który nagrał wiele godzin opowieści Anny, zapowiada kolejne trzy tomy. Oby jak najszybciej mógł zaspokoić ciekawość, którą rozpalił.

Anna Czerwińska: „GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie”. Wydawnictwo Annapurna. Warszawa 2008.