Reklama
Rozwiń

Koń smarowany miodem

Mistrz świata Leszek Blanik ze skoku na skok ląduje coraz pewniej. Pierwszy i ostatni trening w mieszczącej ponad dwadzieścia tysięcy widzów National Indoor Stadium kończył z uśmiechem - pisze Janusz Pindera z Pekinu

Aktualizacja: 07.08.2008 03:43 Publikacja: 06.08.2008 17:41

Koń smarowany miodem

Foto: KFP/Fotorzepa, Woj Wojciech Stróżyk

- Czuję się mocny. Tak mocny, że muszę się sam hamować, by nie przesadzić. Dlatego pierwsze skoki były słabsze, z upadkami i odbiegały wyraźnie od mojego samopoczucia. My mówimy, że były przeskoczone, przekombinowane. Ta moc mnie rozsadzała od środka. Naskok na stół był za wysoki - mówi Blanik i od razu uspokaja. - Nie ma powodów do niepokoju. Trening to nie zawody. Trzeba oswoić się z halą, sprzętem i z detalami tylko pozornie nieistotnymi - tłumaczy mistrz świata w skoku przez konia, jeden z wielkich faworytów do zdobycia medalu w tej trudnej i niebezpiecznej konkurencji.

Nie wszyscy wiedzą jak ważne są kolory i to w którym miejscu stoi trener. - Kolory są takie jakie lubię, sprzęt na którym startujemy jest znakomity, wielkość hali nie robi na mnie wrażenia. Może nas nieco dekoncentrować ruchoma kamera na szynach „biegnąca" razem z nami. Dobrze, że podczas moich skoków była w ruchu, więc mogłem się do niej przyzwyczaić - mówi Blanik, którego po dwudziestu dwu latach uprawiania gimnastyki niewiele może zaskoczyć.

O finale jednak nie chce rozmawiać. Doskonale wie, że najpierw trzeba wygrać walkę z nerwami i w sobotnich eliminacjach zająć miejsce w pierwszej ósemce. Zadanie trudne, bo tych, którzy potrafią skakać na najwyższym poziomie jest kilkunastu. Z czołówki nie brakuje nikogo, zgłoszony jest również Rumun Marian Dragulescu, który kilka miesięcy temu doznał poważnej kontuzji kręgosłupa i wydawało się, że nie zdoła wykurować się do igrzysk.

- Jeśli Leszek wejdzie do finału, to dalej jestem spokojny - mówi prezes Polskiego Związku Gimnastyki Ireneusz Nawara, który olimpijskie zmagania gimnastyczek i gimnastyków będzie komentował dla TVP. Prezes nie chciał zapeszać, ale po ostatnich treningowych skokach najlepszego polskiego gimnastyka jemu też lżej zrobiło się na duszy.

- Trzy skoki były już naprawdę dobre. Na treningach poprzedzających ważne zawody najczęściej mam same upadki, więc tym bardziej trudno o zły humor - żartuje Blanik i tłumaczy na czym polega tajemnicza czynność, gdy przed skokiem uważnie pociera tę część konia (a właściwie stołu) z której się odbija jakąś tajemniczą miksturą. - Używam do tego polskiego miodu. Niewiele, tylko tyle, żeby przyczepność dłoni była lepsza, bo koń jest śliski. I od razu dodam, że ci, którzy wykonują równie trudne skoki pomagają sobie w taki sam sposób. Tak samo smarujemy też poręcze. Niektórzy używają miodu lejącego, inni, jak ja gęstego. Na miód kładę później nieco magnezji, odpowiednio wcieram i wszystko trzyma się tak jak trzeba.

Mistrz świata ma w programie dwa bardzo trudne skoki. Pytany, który z nich jest pewniejszy w jego wykonaniu tylko się uśmiecha. - Nie ma pewnych skoków. Oba są na granicy ludzkich możliwości, więc wszystko może się zdarzyć. Na szczęście prawdopodobieństwo, że będą udane jest naprawdę duże.

Zaczyna blanikiem, skokiem nazwanym od jego nazwiska przez światową federację. Po przepisowym, 25 metrowym rozbiegu odbija się z odskoczni, następnie wykonuje naskok na konia i po odbiciu z ramion kręci dwa i pół salta w przód w pozycji łamanej. Lądowanie twarzą do przodu. W tym drugim jest przerzut bokiem, dwa i pół salta w tył i lądowanie twarzą do przyrządu. To ryzykowny zestaw, ale opłacalny. Jeśli zostanie czysto wykonany, to medal jest prawie pewny.

- Najpierw muszę się skupić na pierwszym, żeby go ustać, a dopiero później pomyśleć o drugim - tłumaczy swoja filozofię Blanik. Pytany o kontuzje, które są zmorą gimnastyków odpowiada żartem: U nas mówią, że jak wstajesz i nic cię nie boli, to już nie żyjesz. Kręgosłup i kolana bolą zawsze, ale na szczęście w stopniu, który umożliwia skakanie.

Nie narzeka też na gęsty smog, który wisi nad Pekinem, nie wspomina nic o uczuleniu na psią sierść, koty i trawę. - Nic mi nie dolega - rozwiewa obawy. - Trenujemy przecież w klimatyzowanych halach. A gdyby pojawił się problem, to mam przecież odpowiednie leki i certyfikat, który pozwoli mi z nich skorzystać.

W sobotę wstanie rano, zje śniadanie i już od dziesiątej będzie na miejscu zawodów. Eliminacje zaczną się o 13,20. Tak jak pierwszy i jedyny trening w tej hali. Dopilnuje wszystkiego, zadba o każdy szczegół. - Nie myślmy jeszcze o finale - prosi. - Za wcześnie. Te eliminacje są dla mnie bardzo ważne i trudne, bo konkurencja jest duża. Ale jestem dobrej myśli. Forma idzie w górę, więc chyba nie powodów do obaw - uspokaja sam siebie.

Jak powtórzy ostatnie skoki to będzie bardzo dobrze. I proszę się nie sugerować, że pierwsze były nieudane. Jak ktoś wsiada w nowego samochodu, to najpierw musi go sprawdzić. I Leszek sprawdzał. Wszystko przecież było dla niego nowe. Inny rozbieg, inna odskocznia, kolory. Kiedy o sukcesie, czy porażce decydują niuanse jedna kropla może przeważyć szalę. Dlatego nie ma spraw nieważnych. Nie zastanawiam się teraz jaką formę zaprezentują rywale. Największym rywalem Blanika jest on sam. Jeśli zrobi swoje i ja, i on możemy być spokojni. Każdy będzie w jego zasięgu. Gramy tu o najwyższą stawkę. Nie ukrywajmy, to jest kulminacyjny moment jego kariery. Pracował dziesięć lat, by znaleźć się w punkcie, w jakim jest. Teraz przychodzi czas najtrudniejszego z egzaminów. j.p.

- Czuję się mocny. Tak mocny, że muszę się sam hamować, by nie przesadzić. Dlatego pierwsze skoki były słabsze, z upadkami i odbiegały wyraźnie od mojego samopoczucia. My mówimy, że były przeskoczone, przekombinowane. Ta moc mnie rozsadzała od środka. Naskok na stół był za wysoki - mówi Blanik i od razu uspokaja. - Nie ma powodów do niepokoju. Trening to nie zawody. Trzeba oswoić się z halą, sprzętem i z detalami tylko pozornie nieistotnymi - tłumaczy mistrz świata w skoku przez konia, jeden z wielkich faworytów do zdobycia medalu w tej trudnej i niebezpiecznej konkurencji.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku