Znikający cudzoziemiec

Sprzedawcy, właściciele restauracji i hotelarze w Pekinie zarabiają na razie znacznie mniej, niż się spodziewali. Powód jest prosty: brakuje obcokrajowców

Publikacja: 13.08.2008 03:50

Znikający cudzoziemiec

Foto: AP

Liu Anli siedzi pośród stosu koszul i smutnym wzrokiem patrzy na pustawy targ odzieży Ya Xiu. To miejsce dobrze znane większości zagranicznych mieszkańców Pekinu oraz turystom, których w normalnych czasach dowozi się tu każdego dnia dziesiątkami autobusów. Zwykle na targu roiło się od obcokrajowców kupujących za śmiesznie małe pieniądze koszule U2, podkoszulki Adidasa czy majtki Fruit of the Loom – czasem oryginalne, ale częściej podrobione.

– Od wielu tygodni biznes kręci się bardzo słabo. Laowai nie dojechali – żali się sprzedawczyni Liu Anli. Laowai to popularne, choć politycznie nie do końca poprawne określenie obcokrajowca, które dałoby się przetłumaczyć na polski jako „zewnętrzniak”.

Podobne problemy co Liu Anli ma też reszta branży turystycznej. Z nieoficjalnych danych wynika, że co najmniej 40 procent miejsc hotelowych w mieście jest pustych. W niektórych miejscach jest jeszcze gorzej. W niewielkim, nowo otwartym hotelu YoYo, w którym się zatrzymałem, zajęte były jedynie trzy z kilkudziesięciu pokojów. Wiele hoteli, które jeszcze parę tygodni temu żądały od zagranicznych gości pragnących zarezerwować pokój na czas igrzysk cen średnio dziesięciokrotnie wyższych od normalnych, teraz mocno spuszcza z tonu. Pustkami świeci też wiele jeszcze do niedawna tłumnie uczęszczanych przez obcokrajowców restauracji.

Skąd tak nagły brak laowaia? Winne jest obowiązujące od wielu miesięcy zaostrzenie polityki wizowej – w trosce o bezpieczeństwo igrzysk władze postanowiły ograniczyć napływ „zewnętrzniaka”, w którego masie, jak wiadomo, spotkać można wiele złych elementów mogących zakłócić spokój – takich jak zwolennicy niepodległości Tybetu czy grupy religijnej Falun Gong. W efekcie na olimpijskich trybunach zagranicznych kibiców widać raczej niewielu, a w mieście jeszcze mniej.

Drugim powodem braku obcokrajowców jest to, że pracuje i mieszka ich tu na stałe coraz mniej. – Mieszkam w Pekinie od kilkunastu lat, ale czegoś takiego nie widziałem. Wielu moich znajomych musiało z dnia na dzień pakować się i wyjeżdżać – mówi zachodni biznesmen wolący zachować anonimowość.

Przez ostatnie miesiące władze podjęły bezprecedensową akcję oczyszczania miasta z obcokrajowców, odmawiając przedłużenia wiz rzeszom drobnych przedsiębiorców, nauczycieli czy niezatrudnionych na pełnym etacie dziennikarzy z zagranicy. Niektórym udało się zostać jedynie dzięki zapłaceniu kilkuset dolarów łapówki pośrednikom zajmującym się przedłużaniem wiz.

Kłopoty miało też wiele rodzin zagranicznych biznesmenów. Zgodnie z niedawno przyjętymi przepisami dzieciom obcokrajowców pracujących w ChRL nie przysługuje po osiągnięciu pełnoletności automatyczne prawo pobytu w Chinach. W środowisku pekińskich „zewnętrzniaków” krążą więc dramatyczne historie o osiemnastolatkach przebywających na przymusowym wygnaniu u babci w Niemczech czy Holandii i niemogących dołączyć do reszty rodziny w Pekinie.

Laowai był przez całe lata stałym elementem pekińskiego krajobrazu – od placu Tiananmen po uliczkę barową Sanlitun. Symbolem dobrego laowaia jest prezenter chińskiej telewizji publicznej Mark Rowswell, znany milionom Chińczyków jako Da Shan, czyli Wielka Góra. Lecz choć podczas piątkowej ceremonii otwarcia Ptasie Gniazdo zatrzęsło się od oklasków, gdy Da Shan pojawił się na czele kanadyjskiej reprezentacji, wielu obcokrajowców narzeka po cichu, że gospodarze coraz częściej dają im odczuć swą niechęć.

Przedolimpijskie szykany nie dotyczą jednak wyłącznie ich. Na przykład właściciele barów, restauracji i hoteli dostali od władz kategoryczne polecenie, by nie wpuszczać Afrykanów i Mongołek. Powód: wielu dilerów narkotyków w mieście wywodzi się z krajów afrykańskich, a wiele prostytutek z Mongolii. Wobec osób z tych regionów stosuje się więc odpowiedzialność zbiorową. – Ludzie są mili, dopóki nie dowiadują się, że jestem z Afryki Południowej. Wtedy zwykle urywają rozmowę – żali się biała nauczycielka z RPA.

Teraz większość obcokrajowców mieszkających w Pekinie zadaje sobie pytanie: co będzie po igrzyskach? – Mamy nadzieję, że sprawy wrócą wreszcie do normy i wszyscy będą mogli odetchnąć z ulgą – mówi zachodni biznesmen.

Liu Anli siedzi pośród stosu koszul i smutnym wzrokiem patrzy na pustawy targ odzieży Ya Xiu. To miejsce dobrze znane większości zagranicznych mieszkańców Pekinu oraz turystom, których w normalnych czasach dowozi się tu każdego dnia dziesiątkami autobusów. Zwykle na targu roiło się od obcokrajowców kupujących za śmiesznie małe pieniądze koszule U2, podkoszulki Adidasa czy majtki Fruit of the Loom – czasem oryginalne, ale częściej podrobione.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?