Kubica wciąż zachowuje szanse na miejsce w pierwszej trójce końcowej klasyfikacji Formuły 1. Jest czwarty, rywale z Ferrari i McLarena dysponują wyraźnie szybszymi samochodami, ale do zajmującego trzecią lokatę Kimiego Raikkonena Polak traci zaledwie dwa punkty.
W ten weekend kierowcy ścigają się na jednym z najstarszych i najbardziej lubianych torów. Szybka trasa wiodąca przez górzysty krajobraz Ardenów uchodzi za jedną z najbardziej wymagających w Formule 1, choć i tak daleko jej do pierwowzoru z lat 20. ubiegłego stulecia. Zaproponowana przez redaktora naczelnego gazety "La Meuse" i działacza Królewskiego Automobilklubu Belgijskiego trasa wyścigu wiodła po drogach łączących wioski Malmedy, Stavelot i Francorchamps. Bardzo szybko belgijski obiekt otoczyła legenda. Liczne tragiczne wypadki w latach 60. sprawiły jednak, że kierowcy zbuntowali się przeciw kiepskim zabezpieczeniom.
W Spa-Francorchamps ścigano się po zwykłych drogach, a na nieostrożnych czy też pechowych zawodników czyhały takie pułapki jak krawężniki, latarnie i płoty ogradzające okoliczne gospodarstwa.
W 1970 roku rozegrano ostatni wyścig Grand Prix na 14-kilometrowej pętli, a Formuła 1 powróciła w Ardeny dopiero w sezonie 1983. Tor skrócono o połowę, pozostawiając jednak tak magiczne miejsca jak podjazd pod stromą górę i szybkie łuki Eau Rouge. Tor ma nieco ponad 7 kilometrów długości i jest najdłuższy w F1.
Poza szybkimi łukami wyzwaniem dla kierowców i inżynierów będzie pogoda. W przeszłości nagłe opady deszczu wielokrotnie zaskakiwały zawodników. Zdarza się, że deszczowe chmury zbierają się tylko nad jedną częścią toru, podczas gdy z drugiej strony pętli jest zupełnie sucho. Chmury już dziś straszyły kierowców, niespodziewanie nadciągając znad okolicznych lasów. Wiatr szybko je rozganiał i w czasie czwartkowych przygotowań do pierwszych treningów było sucho.