Lider klasyfikacji mistrzowskiej Lewis Hamilton w końcówce wyścigu zaatakował prowadzącego Kimiego Raikkonena i nie zmieścił się w szykanie Bus Stop, ścinając jej drugą część po asfaltowym poboczu.
Jeśli postępujący w ten sposób kierowca zyskuje przewagę (wyprzedzi rywala lub – gdy do zdarzenia dochodzi w czasie kwalifikacji – uzyska dobry czas okrążenia), sędziowie mają prawo nałożyć karę. W kwalifikacjach anulują czas okrążenia uzyskany przy skróceniu sobie drogi, podczas wyścigu nakazują kierowcy przejechanie przez aleję serwisową z zachowaniem ograniczenia prędkości do 80 km/godz. Jeśli wykroczenie popełniono w końcówce wyścigu, zamiast przejazdu przez boks dolicza się 25 s do rezultatu kierowcy.
Tak właśnie postąpiono w Belgii i Hamilton spadł z pierwszego miejsca na trzecie. Nad nowym zwycięzcą wyścigu Felipe Massą kierowca McLarena ma zaledwie dwa punkty przewagi w mistrzostwach – zamiast ośmiu.
Tyle że Lewis Hamilton postąpił zgodnie z literą prawa, bo oddał pozycję Raikkonenowi. – Telemetria pokazuje, że na linii startu/mety Lewis był o 6 km/godz. wolniejszy od Raikkonena – twierdzi rzecznik prasowy zespołu McLaren. Dopiero chwilę potem Anglik zaatakował lidera przed nawrotem La Source i objął prowadzenie. – Hamilton nie zrobił nic złego – uważa Niki Lauda, trzykrotny mistrz świata. – Zgodnie z przepisami przepuścił Raikkonena, a potem go wyprzedził.
Nie ulega wątpliwości, że decyzja o ukaraniu Hamiltona jest bardzo kontrowersyjna (zespół zapowiedział zresztą odwołanie do Międzynarodowego Trybunału Apelacyjnego, ale nie wiadomo, czy skarga zostanie w ogóle przyjęta – przepisy zabraniają odwoływania się od kar przejazdu przez boksy nakładanych w czasie wyścigu).