Reżyserem wydarzeń na włoskim torze była pogoda. Wybierała sobie niespodziewanych bohaterów – z pięciu najlepszych kierowców sezonu na podium był tylko Kubica, na trzecim miejscu – a wyścig zamieniła w pasjonujące widowisko.
Kierowcy wystartowali w ulewnym deszczu, za samochodem bezpieczeństwa, aby do minimum zmniejszyć ryzyko potężnego karambolu w pierwszej szykanie.
Kibice szukający schronienia pod parasolami i sprzedawanymi przed bramą toru pelerynami (kawałek folii za 10 euro, ale nie było wyjścia, niewielu fanów spodziewało się takiej pogody na słonecznej z reguły Monzy) doczekali się wielkich emocji.
Deszczowe kwalifikacje wywróciły stawkę do góry nogami. Sensacyjnym zdobywcą pole position został najmłodszy w stawce, 21-letni Vettel ze Scuderii Toro Rosso.
Niespodzianek było więcej – z trzeciego pola ruszał Mark Webber (Red Bull), a czwarte pole zajął kolega z zespołu Vettela Sebastien Bourdais. W zaciętej drugiej części czasówki Robert Kubica przegrał awans do czołowej dziesiątki o zaledwie 26 tysięcznych sekundy, jeszcze gorzej poszło Kimiemu Raikkonenowi i Lewisowi Hamiltonowi. Mistrz świata ruszał do wyścigu dopiero z 14. pola, jedno miejsce przed liderem klasyfikacji.Odzyskiwanie strat najlepiej poszło Kubicy, który w wyścigu awansował aż o osiem pozycji i po raz szósty w tym sezonie stanął na podium. Dekoracja na Monzy zawsze będzie mu się kojarzyła szczególnie. Tutaj dwa lata temu, w trzecim starcie w F1, po raz pierwszy stał na podium, odbierając gratulacje od Michaela Schumachera. Wczoraj to Kubica gratulował swojemu byłemu koledze z BMW Sauber Vettelowi nazwanemu już przez niemieckie gazety Baby-Schumacherem.