Będziemy walczyć, dopóki piłka w grze

Robert Kubica specjalnie dla „Rz”. Przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Chin: o szansie na mistrzostwo świata, ostrej jeździe lidera Lewisa Hamiltona, kłopotach z bolidem BMW Sauber i regulaminie Formuły 1

Aktualizacja: 17.10.2008 15:36 Publikacja: 17.10.2008 01:52

Robert Kubica

Robert Kubica

Foto: AFP

[b]Rz: W tym sezonie uciekło panu sporo punktów, a mimo to wciąż liczy się pan w walce o mistrzowski tytuł. Nie szkoda tych straconych okazji?[/b]

Robert Kubica: Nie rozmyślam o tych Grand Prix, w których uciekły mi punkty. Każdemu kierowcy coś uciekło, z różnych powodów – czy to błędów zawodnika, czy zespołu, czy też ze względu na problemy techniczne. Ciężko tutaj zrzucać winę na jedną konkretną rzecz. Oczywiście Singapur był takim wyścigiem, gdzie straciłem sporo punktów, i to z żadnego z wymienionych powodów. Zapłaciłem dosyć wysoką cenę za błąd innego kierowcy. Będziemy jednak walczyć, dopóki piłka w grze. Na pewno byłoby przykro, gdybym przegrał mistrzostwo przez te punkty, które straciłem w Singapurze.

[b]Jest pan zaskoczony, że mimo słabszego sprzętu wciąż utrzymuje pan kontakt z czołówką?[/b]

W pewnym stopniu tak, bo nie jest tajemnicą, że ostatnio pod względem rozwoju samochodu nie jesteśmy w stanie dotrzymać kroku czołowym zespołom, a właściwie większości ekip. Sądzę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę stało się w Japonii. Miałem do dyspozycji bolid, który pod względem szybkości plasował się nie wyżej niż na piątym miejscu w stawce. Mimo to dojechałem na drugim miejscu i zmniejszyłem straty punktowe do dwóch czołowych kierowców w mistrzostwach, co naprawdę jest dużym sukcesem. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest to kluczowy moment sezonu. Ten wynik może się okazać bardzo ważny, jeśli chodzi o końcową klasyfikację. Z drugiej strony nie jestem zaskoczony obecną pozycją w mistrzostwach, ponieważ jeśli ktoś lideruje po siedmiu wyścigach, to powinien być w stanie walczyć o mistrzostwo do końca. Sądzę, że gdybyśmy byli w stanie polepszać nasze osiągi w takim stopniu, jak miało to miejsce w ostatnich dwóch sezonach, to miałbym więcej punktów na koncie i najprawdopodobniej wygrałbym wyścig w Japonii. Jest jednak inaczej.

[b]Z czego wynikają problemy z rozwojem samochodu? Czy to brak doświadczenia zespołu, dla którego to dopiero trzeci sezon startów jako fabrycznej ekipy?[/b]

Nie jestem właściwą osobą, by odpowiedzieć na to pytanie. Sądzę jednak, że choćby w 2006 roku pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie utrzymywać tempo rozwoju. Jednak wtedy możliwości samochodu były dużo większe. Przed sezonem 2008 koncepcja budowy bolidu została zmieniona. Samochód jest bardziej agresywny, jeśli chodzi o aerodynamikę, co nie ułatwia sprawy przy doborze ustawień. Muszą być bardzo precyzyjne, nie ma dużego pola manewru. Na większości torów używamy bardzo podobnych ustawień. Wiedząc, że w normalnych warunkach nie jest najlepiej z naszą szybkością, próbowałem dość ekstremalnych ustawień w ostatnich wyścigach. Miałem nadzieję, że coś uda się wykombinować, ale niestety zakres, w którym działa nasz bolid, jest w tym roku węższy. Zeszłoroczny samochód był bardziej „normalny”, ale zespół ocenił, że tegoroczne auto pozwoli nam na dalsze udoskonalenia. Jednak to się nie udało i od dłuższego czasu praktycznie stoimy w miejscu.

[b]Mimo to traci pan niewiele punktów do Lewisa Hamiltona. Czy to zasługa szczęścia?[/b]

[wyimek]Należy zminimalizować przewagę, jaką można uzyskać dzięki samochodowi bezpieczeństwa[/wyimek]

Bardzo pomogły mi błędy rywali, ale ze szczęściem bywa różnie. Sądzę, że w większości przypadków, gdy na torze pojawiał się samochód bezpieczeństwa, ja akurat traciłem. Oczywiście nie zawsze wszyscy zyskują, ale na przykład Nick Heidfeld z reguły zyskuje bardzo dużo. Ja wręcz przeciwnie, np. na Hockenheim czy w Singapurze. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia, to teraz byłyby realne szanse liderowania w mistrzostwach – w ostatnich wyścigach czołowi kierowcy popełnili sporo błędów. Jednak gdyby Hamilton na Monzy w kwalifikacjach nie pomylił się w doborze opon, gdyby w Japonii dwa razy nie wyleciał z toru w dwóch pierwszych zakrętach, to na pewno mistrzostwa byłyby już dla mnie skończone. Sezon, jak do tej pory, pokazuje, że jest możliwość wygrania mistrzostw. Oczywiście nie ja sam o tym decyduję i nie sam o to walczę.

[b]Nie uważa pan, że w rywalizacji za dużą rolę odgrywa jednak ślepy los?[/b]

Tego, że lider mistrzostw wypada z toru na pierwszych dwóch zakrętach, nie uważam za szczęście. Z kolei neutralizacje zawsze będą krzywdzić niektórych kierowców, a inni na tym zyskają. Trzeba jedynie zminimalizować przewagę, jaką można uzyskać dzięki samochodowi bezpieczeństwa. Nigdy sytuacja nie będzie równa dla wszystkich, ale nie można dopuścić do tego, aby neutralizacja w pojedynczym wyścigu decydowała o losach mistrzowskiego tytułu. Gdybym w Singapurze miał paliwa na jedno okrążenie mniej, tobym pewnie wygrał wyścig i miał jeden punkt straty do lidera mistrzostw. Od początku mówiłem, że reguła zamykania boksów na początku neutralizacji może być bardzo krzywdząca dla niektórych kierowców.

[b]O losie tytułu mogą rozstrzygnąć nie tylko neutralizacje, ale i kary, ostatnio często nakładane na kierowców walczących o mistrzostwo. Uważa pan, że sędziowie są w tym sezonie sprawiedliwi?[/b]

Za podobne przewinienia trzeba karać w taki sam sposób, a nie patrzeć na to, czy dany kierowca walczy o mistrzostwo, czy jest ostatni w punktacji, czy sporna sytuacja miała miejsce na pierwszym, czy ostatnim okrążeniu. Inna sprawa, że siedząc i patrząc w monitor, ciężko jest wczuć się w rolę kierowców. Z naszego punktu widzenia łatwiej jest zrozumieć przyczyny i przebieg danego zdarzenia niż z perspektywy sędziów. Odpukać, ja na razie jeszcze nie dostałem w tym sezonie kary, pomijając tę „z urzędu” w Singapurze, choć walczę o mistrzostwo. Od kiedy jeżdżę w Formule 1, zawsze w końcowej fazie sezonu sędziowie nakładają jakieś kary na liderów mistrzostw. Nie wiem, skąd się to bierze, ale takie są fakty.

[b]Często karany jest ostatnio Hamilton. Kierowcy skarżą się na jego styl jazdy, także pan wypowiedział się krytycznie na jego temat...[/b]

Na Monzy w czterech przypadkach nie zachował wystarczającej ostrożności przy wyprzedzaniu. Celem jego manewrów nie była obrona pozycji, jak w przypadku zajścia z Fernando Alonso, kiedy Lewis zmusił go do przyhamowania na prostej. Takie manewry to niepotrzebne ryzyko, a ja niestety mam złe doświadczenia w takich sytuacjach. Przy najechaniu kołem na koło bolid jadący z tyłu może polecieć w dowolnym kierunku. Nie mam nic przeciwko Hamiltonowi, ale według mnie te manewry nie są fair. Najlepszą metodą, aby winowajca to zrozumiał, jest ukaranie go. Jednak sędziowie tak nie postąpili – być może dlatego, że w poprzednim wyścigu Lewis został ukarany i była to bardzo kontrowersyjna sytuacja. Pojawiły się pogłoski, że FIA się na niego uwzięła, i może dlatego nie ukarano go też na Monzy, żeby uniknąć kolejnego skandalu. Jednak nie powinno to mieć znaczenia, bo zawodnik, który popełnia przewinienie, zachowuje się niebezpiecznie wobec czterech różnych rywali w jednym wyścigu, nie jeździ w 100 procentach czysto. Nie chodzi tu nawet o czystość, tylko o bezpieczeństwo innych kierowców.

[b]Czy styl bycia Hamiltona wpływa w jakiś sposób na postrzeganie go przez innych kierowców?[/b]

Nie wiem, szczerze mówiąc, nie za bardzo w to wnikam. Znam Lewisa od dziesięciu lat i cenię go jako kierowcę bardzo wysoko, ponieważ pokazał swoje umiejętności nie tylko w Formule 1, ale także wcześniej. Dla mnie nie jest niespodzianką, że radzi sobie tak dobrze. To, jaki jest poza torem, nie ma znaczenia i nie ma wpływu na moją ocenę Lewisa jako kierowcy.

[b]Zmienił się przez te dziesięć lat czy zawsze jeździł tak ostro?[/b]

Pamiętam wyścig w Formule 3, z sezonu 2004. Na Hockenheim przejechaliśmy praktycznie półtora okrążenia koło w koło, raz nawet dotykając się lekko, i nie przypominam sobie, żeby jechał szczególnie niebezpiecznie. Oczywiście każdy się rozwija jako kierowca i próbuje polepszyć swoją jazdę. Może akurat Lewis myśli, że zjeżdżanie wyprzedzanemu kierowcy tuż przed nos jest dobrym zagraniem. W pewnym stopniu tak jest, ponieważ automatycznie uniemożliwia to kontratak, ale w niektórych przypadkach może się okazać bardzo niebezpieczne.

[wyimek]Nie mam nic przeciwko Hamiltonowi,ale moim zdaniem niektóre jego manewry są nie fair [/wyimek]

[b]Ostatnio otwarcie pan mówi, że nie ma wsparcia zespołu w walce o mistrzowski tytuł. Szef ekipy nie wezwał pana na dywanik po tak ostrych wypowiedziach?[/b]

To nie jest sekret i sam Mario Theissen przyznał, że rozwój bolidu nie jest taki, jak zaplanowano. Z drugiej strony sądzę, że BMW Sauber jest bardzo zadowolone z tego sezonu. Wykonali to, co zaplanowano. Jednak ja trochę inaczej traktuję wyścigi. Nie zaplanowałem sobie, że będę piąty w mistrzostwach. Gdyby tak było, mógłbym już nie jechać dwóch ostatnich wyścigów – ale jadę, bo walczę o jak najwięcej.

[b]Da pan radę odrobić 13 punktów do Hamiltona i wyprzedzić go na koniec sezonu?[/b]

W normalnej walce, bez błędów innych kierowców i biorąc pod uwagę szybkość naszego obecnego bolidu, jest to bardzo trudne do zrobienia. Jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, trudne będzie w ogóle uzyskanie 13 punktów w ostatnich dwóch startach. (Kubica traci 12 punktów do prowadzącego Hamiltona – przyp. red.) Jednak Monza, Singapur i Japonia pokazały, że wyścigi są nieprzewidywalne.

[b]Rz: W tym sezonie uciekło panu sporo punktów, a mimo to wciąż liczy się pan w walce o mistrzowski tytuł. Nie szkoda tych straconych okazji?[/b]

Robert Kubica: Nie rozmyślam o tych Grand Prix, w których uciekły mi punkty. Każdemu kierowcy coś uciekło, z różnych powodów – czy to błędów zawodnika, czy zespołu, czy też ze względu na problemy techniczne. Ciężko tutaj zrzucać winę na jedną konkretną rzecz. Oczywiście Singapur był takim wyścigiem, gdzie straciłem sporo punktów, i to z żadnego z wymienionych powodów. Zapłaciłem dosyć wysoką cenę za błąd innego kierowcy. Będziemy jednak walczyć, dopóki piłka w grze. Na pewno byłoby przykro, gdybym przegrał mistrzostwo przez te punkty, które straciłem w Singapurze.

Pozostało 92% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl