Mistrzem świata został Duńczyk Nicki Pedersen, to było niemal pewne od kilku tygodni, tak samo jak to, że wicemistrzem będzie Australijczyk Jason Crump. Walka szła o brązowy medal, kandydatów było trzech: Polak, Amerykanin Greg Hancock i Duńczyk Hans Andersen.
Zanim bohater sobotniego wieczoru zafundował widzom na stadionie Polonii Bydgoszcz wspaniałe emocje, trybuny przeżyły minuty niepewności. W pierwszym wyścigu rundy zasadniczej Gollob źle wystartował, po chwili stało się jasne, że popsuł się mu motocykl.
Cisza na stadionie, flagi opadły, ludzie usiedli. Fetowanie dwóch wygranych wyścigów Nickiego Pedersena i jego trzeciego tytułu mistrzowskiego nie było tym, na co czekano. Może wpadka na początek był potrzebna, by kolejne starty i zwycięstwa Golloba przyjmowano z jeszcze większym entuzjazmem.
Najlepszy polski żużlowiec zna w Bydgoszczy każdy fragment toru. Pozwala mu to na jazdę, która podnosi poziom adrenaliny wszystkim oglądającym. Wypady pod bandę na wirażach, nagłe zmiany kierunku, niezwykle przyspieszenia, przejeżdżanie między rywalami, jak slalomista między tyczkami – wszystko to zobaczyliśmy także w ostatnim turnieju Grand Prix.
Tomasz Gollob usunął usterkę motocykla (zawiniło sprzęgło) i już do końca turnieju przyjeżdżał na metę pierwszy – cztery razy w części zasadniczej, potem w półfinale i finale, wreszcie w wyścigu dodatkowym o niemałe pieniądze.