Na hiszpańskim torze brakuje tylko Scuderii Toro Rosso, która nie dysponuje jeszcze samochodem na sezon 2009, oraz spadkobierców fabrycznej ekipy Honda Racing.
Japoński zespół, który prawdopodobnie zostanie przejęty przez jej byłego szefa Rossa Brawna i przekształci się w prywatną ekipę, ma pojawić się w przyszłym tygodniu na testach w Barcelonie. Podobnie jak dla Toro Rosso, będzie to jedyna okazja do przetestowania tegorocznych samochodów przed sezonem – pod koniec marca, tydzień przed pierwszym wyścigiem, wchodzi w życie obowiązujący aż do końca roku zakaz testów.
W połączeniu z największymi od wielu lat zmianami technicznymi w budowie samochodów oznacza to, że każde okrążenie testowe jest obecnie na wagę złota. Strat z początku sezonu praktycznie nie będzie już można odrobić, stąd też wszystkie ekipy jak szalone pracują nad porównywaniem nowych gładkich opon, dostrajaniem systemu KERS czy też optymalizacją nowego pakietu aerodynamicznego.
Testy w Jerez to pierwsze tegoroczne spotkanie wszystkich faworytów. W obawie przed stratą cennego czasu na torze, spowodowaną niepewną pogodą w Europie, część ekip uciekła podczas poprzednich sesji na Bliski Wschód – Toyota, Ferrari i BMW Sauber przez dwa tygodnie testowali w Bahrajnie. Chytry wybieg nie do końca się sprawdził, bo na pustynnym torze szalała burza piaskowa i przez dwa dni jazda była w ogóle niemożliwa. Ci, którzy zostali w Europie, narzekali z kolei na deszcz.
W sytuacji, w której samochody dopiero co zjechały z komputerowych ekranów projektantów, pierwsze jazdy najlepiej jest przeprowadzać na suchej nawierzchni, aby jak najlepiej zrozumieć zachowanie nowego auta. Tym razem pogoda wreszcie oszczędziła kierowców. Poza kilkoma kroplami deszczu, które po południu delikatnie zmoczyły nawierzchnię andaluzyjskiego toru, obyło się bez atmosferycznych kaprysów.