Reklama

Historia finałów Pucharu Świata

Trzydzieści wielkich finałów. Zasadę cyklicznych imprez o nazwie Puchar Świata na jeździecki grunt wprowadził szwajcarski dziennikarz Max Ammann. Zainicjował je, przez ponad 20 lat był ich dyrektorem i doprowadził je do wysokiego poziomu, jaki utrzymują od lat. Światowy finał jest uważany za równy rangą mistrzostwom świata lub igrzyskom. Zakwalifikować się do niego to już duże osiągnięcie, wygrać – to jak zdobyć złoty medal olimpijski

Publikacja: 18.03.2009 07:02

Finały PŚ w ujeżdżeniu coraz częściej towarzyszą światowym finałom w skokach

Finały PŚ w ujeżdżeniu coraz częściej towarzyszą światowym finałom w skokach

Foto: AFP

Red

Ammann zaczął od najpopularniejszej dyscypliny – skoków przez przeszkody. Zagospodarował sezon halowy, który kiedyś (co teraz trudno sobie wyobrazić) był znacznie uboższy w wydarzenia od letniego.

[srodtytul]Podział na ligi[/srodtytul]

Od początku było jasne, że nie da się zorganizować Pucharu Świata na wzór skoków narciarskich, gdzie grupa najlepszych zawodników ze wszystkich krajów świata podróżuje z kraju do kraju, z kontynentu na kontenent, by rywalizować wspólnie w konkursach eliminacyjnych.

Koszty transportu koni są zbyt wysokie. Ammann wymyślił więc, że najpierw zawodnicy będą walczyć w swoich, kontynentalnych ligach, a dopiero najlepsi będą się spotykać w wielkim finale.

Pierwszy finał rozegrany został w 1979 r. w Göteborgu, spotkali się w nim przedstawiciele tylko dwóch lig: europejskiej i północnoamerykańskiej. Obecnie o prawo startu w finale walczy się w 15 ligach. Do finału kwalifikuje się różna liczba zawodników w zależności od siły danej ligi. Od 18 z najsilniejszej, zachodnioeuropejskiej, do zwycięzców z najsłabszych (jest ich kilka). Liga Europy Centralnej, z trzema miejscami w finale, plasuje się w drugiej części tego peletonu.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Pierwszy patron[/srodtytul]

Przez pierwsze 20 lat głównym sponsorem PŚ było Volvo, zatem aż 12 razy finał PŚ rozgrywany był w Göteborgu, mieście głównej siedziby tej firmy. Tam odbyły się także zawody nr 1 oraz jubileuszowe nr 30 w ubiegłym roku. W pozostałe lata w hali Scandinavium rozgrywano zawody eliminacyjne. Licząc z tegorocznymi, marcowymi, Göteborg aż 31 razy gościł konkursy PŚ. To jeden z rekordów rozgrywek.

W czasach patronatu Volvo każdy zwycięzca konkursu eliminacyjnego w lidze Europy Zachodniej otrzymywał w nagrodę samochód tej marki. Obecnie w tej najsilniejszej lidze nagrodami także bywają samochody (różnych marek) lub co najmniej 30 tys. euro dla zwycięzcy.

W finale PŚ, który składa się z trzech konkursów, minimalna pula nagród to 625 tys. euro. Tegoroczny finał PŚ, zarówno w skokach, jak i w ujeżdżeniu, odbędzie się w Las Vegas, 15 – 19 kwietnia.

Pierwszy finał wygrał Europejczyk: Hugo Simon na koniu Gladstone. 37-letni wówczas Austriak był już wtedy uznaną firmą: brązowym medalistą MŚ, dwukrotnym olimpijczykiem.

Drugi finał odbył się w USA, w Baltimore w 1980 r., a wygrał go Amerykanin Conrad Homfeld (koń Balbuco). Rozpoczął się wtedy dziesięcio letniego okres zwycięstw reprezentantów Ameryki Północnej.

Reklama
Reklama

Homfeld był pierwszym zawodnikiem, który triumfował dwa razy. Powtórzył sukces w roku 1985 w Berlinie, a dosiadał wówczas wspaniałego siwego ogiera Abdullah. Rok wcześniej wywalczył na tym koniu srebrny medal IO w Los Angeles i złoty zespołowo.

[srodtytul]Zwycięstwa do kronik[/srodtytul]

Pierwszą kobietą, która wygrała finał Pucharu Świata, była Melanie Smith. Dokonała tego w 1982 r. w Göteborgu na koniu Calypso. Amerykanka nie była postacią nieznaną, wcześniej zdołała zająć w finale drugie miejsce, a rok po zwycięstwie ukończyła na trzecim miejscu; wszystko na tym samym koniu. Po niej triumfowały jeszcze trzy panie, wszystkie urodzone w Stanach Zjednoczonych.

Najmłodszym zwycięzcą był Kanadyjczyk Mario Deslauriers. Kiedy wygrał w Göteborgu na Aramisie w roku 1984, miał zaledwie 19 lat. Pierwszym zawodnikiem, który wygrał dwa razy z rzędu (1988 – 1989) na tym samym koniu, był Kanadyjczyk Ian Millar. Jego wyhodowany w Belgii Big Ben był wielki nie tylko dosłownie. Był jednym z najwybitniejszych koni nie tylko w tamtych latach, ale w ogóle w historii sportu jeździeckiego. Millar był ostatnim reprezentującym Amerykę Północną zwycięzcą finału PŚ. Po nim nastała era sukcesów zawodników z Europy (i jednego europejskiego Brazylijczyka).

Dwa zwycięstwa z rzędu na tym samym koniu zaraz po Kanadyjczyku powtórzył John Whitaker na Miltonie w latach 1990 – 1991. Mlecznosiwy wałach był także jednym z najwybitniejszych koni na świecie.

John Whitaker wywalczył na nim poza tym mistrzostwo Europy, wicemistrzostwo świata i wygrał wiele konkursów Grand Prix na hipodromach całego świata. Para ta nie miała tylko szczęścia do igrzysk olimpijskich. Na start w Seulu, kiedy Milton był w szczytowej formie, nie zgodzili się jego właściciele, obawiając się choroby rzekomo zagrażającej tam koniom, a cztery lata później, siwek był po zapaleniu płuc i źle zniósł gorący i wilgotny klimat Barcelony.

Reklama
Reklama

John Whitaker startował w finale PŚ aż 19 razy, co jest do dziś rekordem. Jego najlepsze wyniki (miejsca: 3-2-1-1-2-2; w różnych latach) to dorobek imponujący.

Pierwszym zawodnikiem, który triumfował trzy razy, był Hugo Simon. Poza rokiem 1979 triumfował w latach 1996 – 1997 na koniu E. T. Gdy wygrywał po raz trzeci, miał 54 lata, jest więc najstarszym zwycięzcą. Wyliczanka jego najlepszych wyników jest także niezwykła: 1-3-3-2-1-1.

Drugim zawodnikiem, który wygrał trzy razy, a pierwszym, który tego dokonał rok po roku, i to na tym samym koniu, był Rodrigo Pessoa (1989 – 2001). Jego partnerem w tych (i innych) sukcesach był francuskiej hodowli Baloubet du Rouet. Ich najlepsze wyniki w finale PŚ wyglądają tak: 1-1-1-2-3-2. Choć rodzice Rodrigo pochodzą z Brazylii, on sam urodził się w Brukseli, tam mieszka i trenuje. De facto jego sukcesy można zapisać więc na konto Europy. Rodrigo okazał się lepszy od swego sławnego ojca. Nelson Pessoa, jeden z najlepszych skoczków świata, finału PŚ nie zdołał wygrać, choć był blisko: dwukrotnie zajmował 2. miejsce.

[srodtytul]Rodzina Beerbaumów[/srodtytul]

Inni wielcy, którym też się to nie udało, a którzy byli blisko: Franke Sloothaak (3-2-2 na różnych koniach), Pierre Durnad ze wspaniałym Jappeloupem, na którym zdobył złoto w Seulu (3-2-2-), czy 3-krotny mistrz Europy Paul Schockemoehle z Deisterem (3-2).

Reklama
Reklama

Największa niespodzianka – zwycięstwo w 2004 roku w Mediolanie Bruno Broucqsaulta (Dileme de Cephe). Mało znany Francuz ani wcześniej, ani później nie zanotował większych sukcesów.

Ostatni, 30. finał w Göteborgu, wygrała Meredith Michaels-Beerbaum na koniu Shutterfly. Było to jej drugie zwycięstwo (poprzednio w 2005 roku, na tym samym koniu). Urodzona w Kalifornii, a reprezentująca od wielu lat Niemcy amazonka to także: mistrzyni Europy, brązowa medalistka MŚ, wiele miesięcy okupowała pierwsze miejsce w rankingu światowym.

Obecnie jest najlepsza w rodzinie Beerbaumów. Jej szwagier Ludger Beerbaum wygrał finał PŚ tylko raz – w 1993 roku w Göteborgu na wspaniałej klaczy Ratina Z, a jej mąż, a brat Ludgera – Markus może się pochwalić 3. miejscem (Las Vegas 2007, klacz Leena). Meredith będzie jedną z głównych faworytek tegorocznego finału. Jej najgroźniejszą rywalką powinna być Irlandka Jessica Kuerten, która w tym sezonie zanotowała aż dwa zwycięstwa (najwięcej) w zachodnioeuropejskiej lidze. Czy będzie to kolejny finał wygrany przez amazonkę, czy może w Las Vegas zwycięstwo odniesie wreszcie Amerykanin – przekonamy się w kwietniu.

[ramka][srodtytul]Dwa finały PŚ Ligi Europy Centralnej – dwa różne regulaminy wyłaniania zwycięzców[/srodtytul]

[b]Skoki[/b]

Reklama
Reklama

Obowiązuje nowy regulamin, zupełnie odmienny od zeszłorocznego, gdy walka toczyła się bez uwzględniania wyników w eliminacjach.

W finale LEC ma prawo startu dwudziestu najlepszych zawodników z subligi północnej (to ta z Polakami) oraz taka sama liczba z subligi południowej. Jeśli ktoś rezygnuje, na jego miejsce mają prawo wejść następni z klasyfikacji. W sumie 40 zawodników ma prawo walczyć o finał światowy. Do tej walki wszyscy przystępują z dotychczasowym dorobkiem punktowym. Finałem jest tylko jeden konkurs – niedzielne Grand Prix. Za wyniki w tym konkursie obowiązuje mnożnik x 2. Trzech zawodników z największą łączną liczbą punktów z eliminacji oraz finału w Warszawie zyskuje prawo startu w finale światowym w Las Vegas. W sublidze północnej najlepszy z Polaków, Grzegorz Kubiak, zajmuje 4. miejsce ex aequo z Estończykiem, liderem jest Rosjanin Władimir Bielecki. Liderem subligi południowej jest Bułgar Angel Niagołow.

[b]Ujeżdżenie[/b]

Obowiązuje, jak przed rokiem, zasada walki od zera.

W finale LEC ma prawo startu czołowa dziesiątka klasyfikacji tej ligi (po 9 eliminacjach). Punkty uzyskane podczas eliminacji już się nie liczą. Do Las Vegas pojedzie jeden zawodnik, ten, który uzyska najlepszy wynik w konkursie Grand Prix Free Style.

Reklama
Reklama

W klasyfikacji LEC liderem jest Polak Michał Rapcewicz, Katarzyna Milczarek, zajmuje 12. miejsce.[/ramka]

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama