Trenerzy po studiach w najlepszych szkołach i pracy w czołowych klubach mogą przygotowywać po nocach misterne plany gry, a potem przychodzi dziewiąta minuta, bramkę strzela Michael Essien i trzeba wszystko zaczynać od początku. Trener myśli na ławce, kibice na trybunach się denerwują, miliony przed telewizorami też, bo nikt nie wie, co będzie za pięć minut. Można kochać znane na pamięć największe dzieła teatralne, filmowe i muzyczne i wracać do nich, kiedy ma się ochotę. Ktoś je wcześniej stworzył, cyzelując każdy szczegół i dbając o efektowny finał.
Mecz tworzy się na naszych oczach i nawet jego uczestnicy nie wiedzą, jak się zakończy. To jest magia piłki. Tworzy ją geniusz Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, kiks Kierana Gibbsa i błędy sędziego Toma Henninga Ovrebo. Zbigniew Boniek nawet po przegranych z winy sędziego meczach mówił z godnością, że błąd arbitra jest elementem gry. Jak to wytłumaczyć piłkarzom i kibicom Chelsea, widzącym zagranie ręką Gerarda Pique w polu karnym, które sędzia zignorował?
Dlaczego Guus Hiddink, jeden z najlepszych trenerów świata, po czerwonej kartce dla Erica Abidala, kontuzjowanego Didiera Drogbę zastąpił obrońcą Juliano Bellettim, a nie napastnikiem? Zamiast trzymać Barcelonę w narożniku z nadzieją na nokaut, dał jej odetchnąć. Dlaczego Josep Guardiola czekał ze zmianami do 85. minuty?
Czy dlatego, że jest młody i się pogubił, czy tak genialny, że zaufał swoim graczom? Takich pytań jest więcej, zwłaszcza po meczach, kończących się w stylu najlepszych thrillerów.
Kiedy kilka minut przed końcem kamery pokazały Guardiolę obejmującego się z Hiddinkiem, w studiu TVP Jacek Gmoch i Jerzy Engel krzyknęli jednocześnie. Co oni robią?! Trenerzy podczas meczu nie mogą mieć ze sobą żadnego kontaktu, bo to przynosi pecha. Wygrany w tym momencie Hiddink przekazał swoje szczęście Guardioli i wiemy, jak to się skończyło.