Nam z reprezentacją jest ostatnio podobnie, więc niewykluczone, że do sierpnia i towarzyskiego meczu z Grecją jeszcze za nią zatęsknimy. Ale na razie trudno to sobie wyobrazić. Zgrupowanie w Republice Południowej Afryki swój cel spełniło: reklamy sponsorów pokazane, ramówka telewizyjna wypełniona, umowy dotrzymane, teraz można będzie przez dwa miesiące odpocząć od siebie. Męki w sobotę, męki we wtorek – to były o dwa mecze za daleko.

Trudno oceniać na poważnie to, co się działo w spotkaniu z Irakiem. Kto się wyróżnił, kto zawiódł itd. Jaka scena, taki mecz. Ze spotkaniem reprezentacji łączyły go tylko hymny i herby na koszulkach. Na boisku z wałem ziemnym w tle, w ujęciach kamery jak w wideo z wesela, nawet zwody Zidane’a wyglądałyby prowincjonalnie. A gdy zagrali tam piłkarze, którzy nigdy już w takim składzie się nie spotkają, wyszła papka nie do przeżucia.

W sobotę w walce z RPA polska drużyna irytowała ospałością i wakacyjnym niechlujstwem. We wtorek raczej budziła współczucie. Młodzież z reprezentacji miała się w Afryce sprawdzać w rolach drugoplanowych, a wypchnięto ją z konieczności na środek sceny. Ich starsi koledzy starali się ratować sytuację, ale nie wszystkim się udało. Dariuszowi Dudce na pewno nie, w obu meczach. Trener już od pierwszych minut wyglądał, jakby patrzenie na boisko sprawiało mu ból. Oni wszyscy od kilku dni słyszeli i czytali, że ten wyjazd to bezsens i wstyd, więc co miało ich nagle natchnąć do poważnej pracy?

Można powiedzieć: zdarza się, zapomnijmy jak najszybciej. Reprezentacja zwiedza świat nie od dzisiaj, również w cieplejszych miesiącach, gdy z powodzeniem można by zagrać w Europie. Biznes to biznes. Paweł Janas latał z piłkarzami w marcu do Rijadu i w kwietniu do Chicago, Janusz Wójcik zabrał ich do Bangkoku i Asuncion. Gry w piłkę się na takich wycieczkach poprawić nie da, ale przecież nie o to chodzi.

[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/10/pawel-wilkowicz-biznes-to-biznes/]Skomentuj na blogu[/link]