Puchar Konfederacji wymyśliła Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, ma on kilkunastoletnią historię, ale ten w RPA będzie zaledwie drugim rozgrywanym w formule, na jaką FIFA ostatecznie się zdecydowała. Postanowiła ona mianowicie, że turniej ten odbywać się będzie co cztery lata, zawsze tam, gdzie wyznaczone są najbliższe mistrzostwa świata i dokładnie na rok przed nimi.
Niektórzy nadają Pucharowi Konfederacji rangę „generalnego sprawdzianu” przed mundialem, ale to gruba przesada – tym bardziej w przypadku RPA. Kraj ten wybrany został przez Komitet Wykonawczy FIFA gospodarzem MŚ 2010 sześć lat temu. Futbolowe władze uznały wtedy, że najważniejsza piłkarska impreza należy się również Afryce i że najlepszym miejscem do jej przeprowadzenia będzie duży kraj na południu tego kontynentu. Minęło od tamtej chwili pięć lat i sytuacja – mimo starań RPA – nie zapowiada spektakularnego sukcesu pierwszego afrykańskiego mundialu. Są problemy ze stadionami (niektóre ciągle w budowie), z komunikacją, z bezpieczeństwem... Na szczęście dla organizatorów:
1. Puchar Konfederacji nie musi się odbywać na dziesięciu stadionach, bo wystarczą mu tylko cztery; 2. nie będą o ten puchar walczyły – jak w MŚ – 32 drużyny, lecz tylko osiem. Wkrótce przekonamy się, jak z tym minimundialem poradziła sobie RPA. Tak czy owak – „generalny sprawdzian” to na pewno nie będzie.
Od strony sportowej ten Puchar Konfederacji zapowiada się jednak jako próba poważna. Zanosi się bowiem na to, że jego uczestnicy stawią się w Republice Południowej Afryki w pełnym uzbrojeniu – z najlepszymi z możliwych składami. Zapowiedzieli to trenerzy najważniejszych ze startujących ekip: Carlos Dunga (Brazylia – mistrz Ameryki Południowej), Vicente del Bosgue (Hiszpania – mistrz Europy) i Marcelo Lippi (Włochy – mistrz świata).
Hiszpanie – niestety, bez kontuzjowanego Andresa Iniesty – zmierzą się w grupie A z RPA, z mistrzem Azji Irakiem i z mistrzem Oceanii Nową Zelandią. Brazylijczycy i Włosi trafili do grupy B, gdzie mieć będą za rywali mistrzów Ameryki Północnej – USA oraz mistrzów Afryki – Egipt. Dwie czołowe drużyny z każdej z grup awansują do półfinału. Czy możliwe jest, żeby w tej czwórce nie było Brazylii, Hiszpanii i Włoch? Mało prawdopodobne. A przy okazji – zobaczymy, co pokaże reszta.