Po dwóch latach przerwy kierowcy Formuły 1 powracają na skręcony w unikalny kształt ósemki tor Suzuka. To jeden z niewielu pozostałych w kalendarzu klasycznych obiektów, którego historia sięga początków lat 60. Kombinacje szybkich łuków, dwa długie nawroty, wymagający ogromnej odwagi i precyzji za kierownicą superszybki zakręt 130R oraz kończąca okrążenie ciasna szykana składają się na jeden z najbardziej lubianych torów przez kierowców.
Kontrast pomiędzy Singapurem i Suzuką jest ogromny – w ciągu zaledwie kilku dni cyrk Formuły 1 przeniósł się z rozpalonej słońcem i dusznej azjatyckiej metropolii na prowincję japońskiej prefektury Mia. Upał i wyboista, śliska trasa ulicznego toru to już wspomnienia, teraz trzeba skupić się na jak najlepszym przygotowaniu samochodów do toru o zupełnie innej charakterystyce, która może odpowiadać nowym, poprawionym samochodom BMW Sauber. Aerodynamika odgrywa tutaj kluczową rolę, a pojazdy Kubicy i Nicka Heidfelda ulepszano właśnie pod tym kątem.
Niestety dla kierowców, w piątek japońska aura nie okazała się łaskawa i obie półtoragodzinne sesje treningowe odbywały się na mokrym torze. Ciężko było zwłaszcza podczas drugiego treningu: ulewa była tak obfita, że przez godzinę w ogóle nie jeżdżono. Nawet głęboko rzeźbione opony na bardzo mokry tor, potrafiące w ciągu sekundy „wycisnąć” ponad 60 litrów wody spomiędzy nawierzchni i bieżnika, nie dawały sobie rady z japońskim deszczem. Przez aleję serwisową płynął strumień, po którym jakiś dowcipniś puścił papierowy stateczek. Rano było niewiele lepiej, choć w końcówce sesji na przesychającym torze kierowcy zaczęli już jeździć na oponach przejściowych, pośrednich pomiędzy deszczówkami i gładkim ogumieniem na suchy tor.
Niektórzy kierowcy w ogóle nie pojawili się na torze podczas drugiego treningu (w tym autor najlepszego czasu w pierwszej sesji, Heikki Kovalainen). Jeśli reszta weekendu będzie sucha, to jazda w deszczu nie ma większego sensu, jeśli chodzi o poszukiwanie ustawień. Z kolei jeśli nadal będzie padać, to przy drastycznych ograniczeniach w liczbie opon (cztery komplety deszczówek i trzy ogumienia przejściowego dla każdego kierowcy), zawodnicy woleli dmuchać na zimne i zostawić więcej świeżych kompletów na resztę weekendowych jazd. Bardziej prawdopodobny jest jednak pierwszy scenariusz. – Przygotowanie do kwalifikacji będzie zgadywanką, bo prognozy nie przewidują opadów – uważa Kubica.
W przypadku kierowców BMW Sauber doszło jeszcze jedno zmartwienie. W czasie podróży na tor z ciężarówki spadł kontener z silnikami, z którymi Kubica i Heidfeld mieli jeździć w piątek. Jednostki napędowe przewidziane do użycia w kwalifikacjach i wyścigu nie ucierpiały, ale w przypadku zawartości pechowego kontenera – choć same motory wyglądały na nieuszkodzone – zachodzi obawa o ich wytrzymałość. – Martwię się szczególnie układem rozrządu zaworów – mówił Mario Theissen. Trzy tygodnie temu na Monzy doszło do niemal jednoczesnej awarii silników u obu podopiecznych Niemca, spowodowanej właśnie usterką rozrządu.