21-letni Cada został najmłodszym zwycięzcą w 40-letniej historii tego najbardziej prestiżowego cyklu turniejów pokerowych na świecie, inkasując 8,55 miliona dolarów.

Rozgrywki zgodnie z regułami teksańskiego klinczu (Texas Hold 'Em) trwały od lipca, a o główną nagrodę w turnieju walczyło niemal 6500 graczy. W finałowej rozgrywce Cada pokonał 46-letniego Darvina Moona - drwala i amatorskiego gracza pokera.

Zanim jednak uśmiechnięty od ucha Cada mógł pozować fotoreporterom na tle wielkiego stosu pospinanych studolarówek, rzucił studia i przez kilka lat niemal codziennie grał w pokera w Internecie po kilkanaście godzin. – Ta nagroda da mi dużo wolności – mówił. Szybko przekonał się jednak, że dziennikarze i fani nie dadzą mu tak łatwo odpocząć i przez pierwsze trzy godziny po wygranej udzielał wywiadu za wywiadem, pozował do zdjęć i rozdawał autografy. Dopiero potem mógł w ponad ośmiusetmetrowym apartamencie hotelowym w Las Vegas urządzić imprezę dla setki swoich przyjaciół.

Jak to się stało, że 21-latek pokonał aż tylu zawodników ze starej pokerowej gwardii? To zasługa Internetu. – W grze w karty najważniejsze jest doświadczenie. W Internecie w ciągu godziny możliwych jest 40 razy więcej rozdań niż podczas tradycyjnej gry. 21-latek może więc w ciągu roku zdobyć większe doświadczenie niż ktoś kto gra od 25 lat – tłumaczył Cada w wywiadzie dla tygodnika „Time”.

Pokerowi eksperci chłodzą jednak zapał Amerykanów, którzy chcieliby pójść w ślady dwudziestoletniego milionera. Ostrzegają, by nie rzucać dla pokera swojej etatowej pracy i podkreślają, że zawodowa gra to niełatwy kawałek chleba. – Żeby powtórzyć sukces Cady musisz być nie tylko świetnym zawodnikiem, ale mieć też bardzo dużo szczęścia – przekonuje na łamach „Detroit News” Robert Schikora, który gra w pokera od 10 lat, a od dwóch lat żyje tylko z tego sportu. – Trzeba być bardzo ostrożnym, gdy decyduje się na życie z pokera, bo więcej ludzi przegrywa niż wygrywa – twierdzi zaś sam Cada.