Jazda mało zespołowa

Po kolizji kierowców Red Bulla, która pozbawiła ich szans na podwójne zwycięstwo w Grand Prix Turcji, trudno oprzeć się wrażeniu, iż w wewnętrznych układach ekipy faworyzowanym zawodnikiem jest Sebastian Vettel.

Publikacja: 31.05.2010 19:50

Sebastian Vettel

Sebastian Vettel

Foto: AFP

Po wyścigu w Stambule były kierowca wyścigowy Helmut Marko, który na torach F1 reprezentuje właściciela austriackiej firmy Dietricha Mateschitza i pełni funkcję sportowego doradcy zespołu, winą za incydent obarczył Marka Webbera.

– Był przynajmniej dwa metry z przodu i musiał zjechać na czystą stronę toru – usprawiedliwiał Vettela Austriak. – Musiał zaatakować, bo inaczej wyprzedziłby go Hamilton.

Marko używa mocno naciąganych argumentów, sugerując, że Vettel faktycznie zdołał całkowicie wyprzedzić swojego kolegę z zespołu. Gdyby tak było, to Niemiec nie zawadziłby swoim prawym tylnym kołem o przednie skrzydło samochodu Webbera.

Ponadto przez poprzednie kilkanaście okrążeń Hamilton jak cień podążał za dwójką Red Bulli. Nie był w stanie przeprowadzić nawet próby ataku na drugą pozycję, tak więc raczej nie stanowił zagrożenia dla prowadzącej dwójki.

Dodatkowo szef ekipy Red Bull Christian Horner przyznał kilka godzin po wyścigu, że Webber otrzymał polecenie zmniejszenia obrotów silnika w celu zaoszczędzenia paliwa. W pierwszej fazie wyścigu Vettel zużył nieco mniej benzyny, jadąc w strudze aerodynamicznej za innymi samochodami. Dlatego mógł jeszcze przez przynajmniej jedno okrążenie korzystać z pełnej mocy jednostki napędowej i to dało mu okazję do przeprowadzenia fatalnego w skutkach ataku na pozycję lidera.

– Vettel był pod presją, a w takiej sytuacji musimy dbać o wynik całego zespołu. Wciąż mogliśmy zdobyć dwa pierwsze miejsca – tłumaczył Marko.

Tyle że mający więcej paliwa w baku Niemiec mógłby się łatwiej bronić przed atakami McLarenów i chronić plecy oszczędzającego benzynę lidera. Skoro szefostwo ekipy obawiało się, że Hamilton wyprzedzi Vettela, to tym bardziej powinno się obawiać o pozycję Australijczyka, który nie dość, że straciłby czas w trakcie walki z zespołowym kolegą, to jeszcze byłby bardziej narażony na ataki z tyłu. Zespołowa jazda nie powinna tak wyglądać.

Wygląda na to, że rewelacyjna forma Webbera w ostatnich wyścigach (trzy pole position z rzędu, zwycięstwa w Barcelonie i Monako) jest solą w oku dla szefów Red Bulla. Dla nich bardziej atrakcyjnym kandydatem na gwiazdę jest 22-letni Vettel świetnie wpisujący się w dynamiczną strategię marketingową austriackiej firmy. Tymczasem to weteran Webber, starszy od Niemca o 11 lat, na razie gra pierwsze skrzypce i mimo słabego początku sezonu wciąż przewodzi w mistrzostwach.

Młody faworyt Red Bulla najwyraźniej nie wyciągnął wniosków z zeszłego sezonu, w którym po własnych błędach stracił dobre kilkanaście punktów i w efekcie nie zdołał dopaść słabo spisującego się w drugiej połowie sezonu Jensona Buttona.

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale przykład z Grand Prix Turcji pokazał, że Vettel może drugi raz z rzędu przegrać tytuł przez własne błędy. Z kolei Red Bull w wyniku wewnętrznych zagrywek może wylać dziecko razem z kąpielą i stracić szansę na historyczny triumf wśród zespołów.

doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?