[b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/06/17/szwajcarski-rygiel-wrocil/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Coś w tym jest. My rzuciliśmy się na nich, myśląc o pięknie futbolu, do którego nam zresztą daleko, a nie o wyniku. Szwajcarzy w ramach obowiązkowych lekcji o przeciwniku musieli to oglądać. I zdawali sobie sprawę, że zostawienie świetnym technicznie hiszpańskim graczom swobody doprowadzi wcześniej czy później do katastrofy.
W latach 50. ubiegłego wieku trener Karl Rappan opracował taktykę gry obronnej nazywaną szwajcarskim ryglem. Na niej wzorowali się trenerzy włoscy, tworząc catenaccio. Rappan prowadził reprezentację Szwajcarii w trzech turniejach finałowych o mistrzostwo świata, dochodząc za każdym razem do ćwierćfinału.
Oczywiście dzisiejsza kadra Szwajcarii nie ma z tym wiele wspólnego, ale przypominam o zasługach Rappana dla podkreślenia faktu, że Szwajcarzy wymyślili nie tylko zegary z kukułką, dziury w serze i scyzoryki Victorinox. Ich gra przeciw Hiszpanom wzbudziła podziw dla konsekwencji, której nic nie było w stanie złamać. Najlepsza drużyna Europy, grająca pięknie i ofensywnie, stanowiąca wzór dla każdego piłkarza i trenera, nie dała sobie rady z taktyką obronną polegającą nie na wybijaniu piłki byle dalej od bramki, ale rozsądnie i z myślą o kontrataku.
Hiszpania nie przestaje być wielka, Szwajcaria, dziś bohaterska, jutro też może być groźna. Mimo wielkiej stawki piłkarze obu drużyn grali fair, a gratulacje Vicente del Bosque dla Ottmara Hitzfelda zwróciły uwagę na ludzki wymiar sportu. Poważni ludzie koło sześćdziesiątki wiedzą, że trzeba się szanować, nawet kiedy walczą o wielkie cele. Oczywiście jeśli nie są politykami.