Rok temu skończył Tour na podium i był wściekły, teraz jest 25. i potrafi żartować z własnej słabości. Przyjechał z nadziejami na ósmy wygrany wyścig, ale zgubił szanse już przy wjeździe w Alpy, gdy w Morzine stracił do lidera prawie 12 minut.
Nie przejmuje się stratą do czołówki ani złośliwymi komentarzami, takimi jak w „L’Equipe” o jego tegorocznej jeździe: „Przez tydzień profesjonalista, przez tydzień cyklista-turysta, teraz już tylko turysta”. Podziwia widoki, żartuje z widzami, a oni żartują z niego. „Sprzedam rower. Prosić Lance’a Armstronga” – wymalował ktoś na asfalcie na trasie jednego z etapów.
Odjeżdża w przeszłość w spacerowym tempie. Nie ma się do czego spieszyć, to ostatnie chwile względnego spokoju. On sobie zarezerwował najbliższą przyszłość na smakowanie życia i starty w triatlonie, ale agenci federalni mają inne plany. Nabiera tempa śledztwo, które może Armstrongowi zabrać wszystko, co ceni: honor, pieniądze oraz aurę tego, który pokonał raka i wszystkich rywali w siedmiu Tourach, rządząc peletonem jak dyktator. A jeśli potwierdzą się przypuszczenia, to razem z Lance’em upadnie jego dwór: od pomocników na szosach przez wspólników w interesach po sponsorów, a może i charytatywną fundację jego imienia.
Wszystko zaczęło się od skruchy Floyda Landisa, zwycięzcy TdF 2006, któremu zabrano tytuł, gdy się okazało, że wspomagał się testosteronem. Landis przez cztery lata wymyślał różne wersje swojej niewinności, aż w końcu pękł, 2,5 miesiąca temu. Wyznał własne winy, ale też opowiedział swoją prawdę m.in. o US Postal, drużynie, w której jeździł z Armstrongiem w latach 2002 – 2004, pomagając mu w trzech zwycięstwach w TdF.
O tym, jak Armstrong i Johan Bruyneel, dyrektor sportowy, uczyli go najlepszych dopingowych metod. O autobusie drużyny, w którym Lance przetaczał sobie krew. O czarnej kasie US Postal: kolarze sprzedawali część rowerów, które dostawali od sponsora, firmy Trek, żeby kupować doping. O lodówce w pokoju hotelowym Lance’a, której Landis miał pilnować podczas jego nieobecności, bo gdyby zabrakło prądu, zmarnowałaby się trzymana tam krew. Wreszcie o łapówce dla byłego szefa światowych władz kolarstwa (UCI) Heina Verbruggena, którą Armstrong miał się wykpić po pozytywnym wyniku testu dopingowego. Podobno sam opowiedział o tym Landisowi.