– Zapowiada się interesujący weekend – prorokował polski kierowca Renault w czasie rozmowy z dziennikarzami. Na zewnątrz przytulnych pomieszczeń gościnnych zespołu ulewa szalała w najlepsze, a na monitorach pokazywano próbne jazdy samochodu bezpieczeństwa. Były zawodnik serii DTM, Bernd Maylaender, szukał przyczepności pod kołami srebrnego Mercedesa SLS o mocy prawie 600 koni mechanicznych. Ujęcia z kamery pokładowej pokazywały uśmiechniętą twarz niemieckiego kierowcy, któremu delikatne poślizgi na zalanej wodą nawierzchni najwyraźniej sprawiały sporą frajdę.
– Patrząc na ekran telewizora wygląda to łatwo – mówił Kubica, patrząc na popisy Maylaendera. – Przy ponad 20 samochodach na pewno będzie ciężej. Stojąca na torze woda nie pomoże. Nie znam prognoz, ale jak widać jeśli tutaj pada, to całkiem konkretnie.
– Przepraszam wszystkich za pogodę – mówił na konferencji prasowej Sebastian Vettel, a jego głos zagłuszała ulewa, bębniąca w blaszany dach biura prasowego. Kierowca Red Bulla jest obecnie najwyżej sklasyfikowanym Niemcem (czwarta pozycja w mistrzostwach świata), ale miejscowa prasa najwięcej uwagi poświęca czterokrotnemu triumfatorowi Grand Prix na ojczystej ziemi, Michaelowi Schumacherowi. Siedmiokrotny mistrz świata jako jedyny spośród jeżdżących obecnie sześciu niemieckich kierowców stawał przed własną publicznością na najwyższym stopniu podium.
– Pozostaję w Formule 1 na sezon 2011, a moim celem niezmiennie pozostaje mistrzowski tytuł – mówił podczas konferencji 41-letni Schumacher, który w tym sezonie nie jest w stanie nawiązać do wspaniałej przeszłości. Tegoroczny bilans „Schumiego” nie powala na kolana: w dziesięciu startach zgromadził 36 punktów, a jego najlepszy wynik to dwie czwarte lokaty w Hiszpanii i Turcji. Partner z Mercedesa, Nico Rosberg, ma na koncie 90 punktów i trzy wizyty na podium. Legenda jednak nie umiera i siedmiokrotny mistrz świata wciąż pozostaje numerem jeden w sercach niemieckich kibiców.
Kilka lat temu zmienne warunki pogodowe uczyniłyby z niego murowanego faworyta. Schumacher, uznawany niegdyś za mistrza jazdy w deszczu, w tym sezonie jest jednak cieniem samego siebie. – Są duże oczekiwania, ale nie da się ich spełnić. Powrót na poziom sprzed trzech lat takim samochodem jest nierealny – tłumaczył zwycięzca 91 Grand Prix.