Anglicy o takim sportowcu piszą, że ma w sobie Redgrave’a. Ten gen zwyciężania, który sprawia, że ktoś chce sukcesu bardziej niż inni, i idzie od medalu do medalu, nie zachłystując się zwycięstwami i nie rozpamiętując porażek.
Steve Redgrave dopłynął tak do pięciu mistrzostw olimpijskich i tytułu szlacheckiego, ze zmieniającymi się partnerami w łodzi i mimo cukrzycy. Aneta Konieczna zdobywała medale na trzech ostatnich igrzyskach, a w Poznaniu 15. raz stanęła na podium mistrzostw świata. Tym razem w kajakowej czwórce na 500 m.
[srodtytul]Aneta Konieczna – jak zwykle[/srodtytul]
Jej osada, wyprzedzając w niedzielę na mecie Hiszpanki o ułamek sekundy, o szerokość orzełka na dresie, przerwała wyliczanie nieudanych polskich startów. Po sobocie bez medalu. To Konieczna i jej młoda załoga uwolniła działaczy od coraz bardziej nerwowych spojrzeń w stronę ministra sportu Adama Giersza, który przyjechał się przekonać, czy warto dalej wydawać na przygotowania kajakarzy tyle pieniędzy z budżetu.
Konieczna swój medal zdobyła, jak zwykle, na przekór wątpiącym, w pierwszym tak ważnym starcie od igrzysk, bo wróciła właśnie po przerwie na urodzenie dziecka. Już drugiego dziecka: Kajetan ma niespełna rok, każe się mamie prowadzać za rączkę i wczoraj oglądał ją z trybun na Malcie. Z Julią, czteroletnią, można już porozmawiać o kajakarstwie. – Trenuję od 23 lat, mam worki medali, ale moje dzieci są moim największym sukcesem – mówiła.