Gdy przychodzi kryzys, myślę o żonie i synku

Adam Długosz – zwycięzca ultramaratonu – o bieganiu pod górę, przełamywaniu kryzysów i sposobach na odpoczynek

Publikacja: 12.09.2010 20:16

Gdy przychodzi kryzys, myślę o żonie i synku

Foto: ROL

[b]Bieganie na takich dystansach nie jest w Polsce popularne. Jak pojawiła się ta pasja? [/b]

[b]Adam Długosz: [/b] Trenować zacząłem w wieku 15 lat, najpierw od biegania 800 m, 1500 m, potem stopniowo te dystanse się wydłużały. Kiedyś nawet sobie powiedziałem, że jak przebiegnę 100 km, to skończę karierę, bo jak patrzyłem na tych ludzi z boku, to wydawali mi się nie do końca świadomi tego, na co się porywają. Okazało się, że i ja się wśród nich znalazłem. Przebiec taki dystans to naprawdę cudowne uczucie, choć na trasie zdarzają się kryzysy, ma się wszystkiego dość. Nawet dzisiaj na szlaku miałem taki kryzys, ale potem nagle wszystko przeszło.

[b]Dlaczego się pan nie dał? [/b]

Po to się trenuje, żeby siebie przełamywać. Gdy było źle, zaczynałem myśleć o żonie Ewelinie i o synku Kubusiu. Największe zmęczenie przyszło ok. 50 km i później, na 20 km przed metą.

[b]Czym się pan zajmuje na co dzień? [/b]

Nie biegam zawodowo. Pracuję w szkole w Piwnicznej, jestem nauczycielem wychowania fizycznego i staram się zachęcać dzieciaki do biegania, ale one mają tysiąc innych rzeczy w głowie, choćby komputer. Przez dziesięć lat pracy udało mi się zachęcić do biegania może pięcioro uczniów. Wiadomo, że mam obowiązki w domu, ale zawsze te dwie godziny dziennie na bieganie znajdę. Czasami żona nawet na cztery godziny mnie wypuści. Jest wyrozumiała, choć sama nie biega. Odwdzięczam się jej i staram się tak ustawiać treningi, żeby po południu sama mogła gdzieś wyjść.

[b]Biegał pan wcześniej w maratonach? [/b]

Przebiegłem w życiu tylko dwa maratony: jeden na Słowacji i drugi w Warszawie, ale to było osiem lat temu. Nienawidzę biegać po ulicach. Nie wiem czemu. Chyba dlatego, że wydaje mi się to okropnie nudne.

[b]Dla pana przyjemnością są góry i doły? [/b]

Mieszkam w Piwnicznej i kiedy wyjdę z domu, to górę mam na lewo i na prawo od drzwi. Nie mam wyboru, albo będę lubił biegać po górach, albo nie będę biegał wcale.

[b]Ma pan już w planach kolejny ultramaraton? [/b]

Teraz kończę sezon. Może jeszcze za miesiąc gdzieś pobiegnę na krótkim dystansie? Trzeba się zregenerować, bo organizmu nie oszukam. Teraz będzie mi nawet trudno wstać z tego krzesła, na którym siedzę.

[b]Trudne hobby sobie pan wymyślił... [/b]

To jest taki mój bzik, ale powiem, że paradoksalnie ja przy tym odpoczywam, bo po pracy w szkole jestem zmęczony psychicznie. A tak, wyjdę i pobiegam sobie, a potem mogę normalnie funkcjonować.

[b]Co jest najważniejsze w bieganiu ultramaratonów? [/b]

Trzeba się tego nauczyć. Nie wolno za szybko zbiegać z góry, jeśli za chwilę będzie pod górkę, bo człowiek się po prostu zatrzyma. Parę razy rywalizowałem z osobami, które bardzo dobrze biegają po płaskim terenie, ale jeszcze się nie zdarzyło, żeby któraś z nich wygrała w górach. To jest specyficzne bieganie. Myśmy z bratem nawet wygrywali z ludźmi, którzy maratony biegają w czasie dwóch godzin i dziesięciu minut, bo w górach

nie byli w stanie sobie poradzić. Taki człowiek dotrze do mety i mówi: nigdy więcej.

$>

[i]w Krynicy Zdroju rozmawiał Łukasz Majchrzyk[/i]

[b]Bieganie na takich dystansach nie jest w Polsce popularne. Jak pojawiła się ta pasja? [/b]

[b]Adam Długosz: [/b] Trenować zacząłem w wieku 15 lat, najpierw od biegania 800 m, 1500 m, potem stopniowo te dystanse się wydłużały. Kiedyś nawet sobie powiedziałem, że jak przebiegnę 100 km, to skończę karierę, bo jak patrzyłem na tych ludzi z boku, to wydawali mi się nie do końca świadomi tego, na co się porywają. Okazało się, że i ja się wśród nich znalazłem. Przebiec taki dystans to naprawdę cudowne uczucie, choć na trasie zdarzają się kryzysy, ma się wszystkiego dość. Nawet dzisiaj na szlaku miałem taki kryzys, ale potem nagle wszystko przeszło.

SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni