Sławy futbolu żyją z aukcji swoich trofeów i pamiątek

Nobby Stiles wystawi na aukcję złoty medal mundialu 1966 roku. Większość piłkarzy tamtej drużyny już swoje sprzedała: żeby coś mieć z życia w czasach, gdy byle łamaga w lidze angielskiej zarabia więcej, niż kiedyś oni wszyscy razem wzięci.

Publikacja: 19.09.2010 01:01

Sławy futbolu żyją z aukcji swoich trofeów i pamiątek

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Stiles akurat do tych najbardziej zgorzkniałych z nich nie należy. Nie jest też tak, że sprzedaje pamiątki po wielkiej karierze, bo przymiera głodem. Żyje skromnie, ale we własnym bliźniaku w Manchesterze. Niedawno miał lekki wylew, ale był już w życiu na ostrzejszych zakrętach. Wtedy, gdy miał zawał w 2002 roku, wcześniej gdy leczył się z depresji albo wtedy, gdy w Manchesterze United po 14 latach wiernej służby bez ceregieli wystawili go z drużyny. Stiles miał wówczas małe dzieci na utrzymaniu, kredyt do spłacenia i kolana w fatalnym stanie. A słynny Matt Busby, z którym zdobywał Puchar Europy i dwa mistrzostwa Anglii, nie zgodził się sprzedać go do Middlesbrough z rabatem, dzięki któremu piłkarz zarobiłby na kilka dostatnich lat.

[srodtytul]Porcelanowy uśmiech[/srodtytul]

Różnie sobie potem w życiu radził, próbował być trenerem, w końcu wyciągnął do niego rękę właśnie Manchester i zrobił go wychowawcą młodzieżowych drużyn, tych, w których dorastali David Beckham, Paul Scholes czy bracia Neville. Ale fortuny zbić się na tym nie dało, inwestycje się Stilesowi nie udawały. Żyje zwyczajnie, zarabia teraz na odczytach, dobrze sprzedała się jego książka „After the Ball”.

W drobnym starszym panu w okularach, z porcelanowym uśmiechem, trudno rozpoznać dawnego upiora boisk, niezapomnianego brzydala, dla którego każdy sposób na zatrzymanie rywala był usprawiedliwiony. On swoją pozycję i funkcję na boisku wymyślił na nowo. Nazwano ją midfield terrier, a nie byłoby tego wszystkiego bez Alfa Ramseya. To trener mistrzów świata spytał kiedyś Nobby’ego (ma na imię Norbert, ale kto to pamięta): – Masz psa? – Mam. – Co robi, jak mu rzucisz piłkę? – Przynosi mi ją w zębach pod nogi. – Świetnie, to samo masz robić dla Bobby’ego Charltona.

Stiles stracił w takich walkach o piłkę wszystkie przednie zęby. Gdy tańczył na Wembley po zdobyciu mistrzostwa świata, wyglądał jak wampir. W jednej ręce trzymał sztuczną szczękę, w drugiej puchar. To jeden z najsłynniejszych obrazów angielskiego sportu, wspomnienie po jedynym mistrzostwie świata dla ojczyzny futbolu. Wszystko, co z tym mundialem związane, dobrze się sprzedaje.

[srodtytul]20 funtów razy tysiąc[/srodtytul]

Stiles chce zamienić pamiątki na funty nie dla siebie, ale dla trzech synów. Ma 68 lat i jak mówi, chciałby jeszcze mieć wpływ na to, co się stanie z jego trofeami. Próbował je między synów rozdzielić, ale nie wiedział jak. A dręczył go ten sam problem, co wielu sportowców, którzy widzą, że sił im braknie, a nie zapewnili dostatniej przyszłości dzieciom. Wolą spieniężyć wspomnienia sami, żeby dzieci po ich śmierci nie miały dylematu, czy wypada sprzedać, czy nie.

Pod koniec października w Edynburgu licytowanych będzie aż 45 przedmiotów z szaf i gablot Stilesa. Wśród nich medal za mundial 66, medal za zdobycie Pucharu Europy z Manchesterem, strój z tamtego europejskiego finału z Benfiką. Koszulka z Wembley, z meczu finałowego mundialu też jest, ale ta, w której grał nieżyjący już Alan Ball, bo Stiles się z nim po meczu zamienił.

– Jestem patriotą, zawsze będę sięgał do wspomnień i przyjaźni z tamtych czasów, ale po prostu chciałbym dopilnować, co się stanie z moimi pamiątkami i jak skorzysta na tym rodzina – tłumaczył swoją decyzję Stiles. Oczy mu się szkliły. – Muszę być pewny, że coś synom zostawię, a mam za sobą zły czas.

Może się spodziewać, że za medal mundialu dostanie od 100 do 150 tysięcy. Za koszulki około 20 tysięcy. Łącznie – kilkaset tysięcy. Za zdobycie mistrzostwa świata angielska federacja wypłaciła piłkarzom 1000 funtów. – Po podatku zostało 600 – mówi Stiles.

Gdy zaczynał karierę, w lidze obowiązywała jeszcze płaca maksymalna, 20 funtów tygodniowo. W latach 60. piłkarze wywalczyli sobie zniesienie limitu, ale tygodniówka żadnego z nich nie przekroczyła 150 funtów. Oczywiście, to były wtedy bardzo dobre zarobki. Ale dziś przeciętna w Premiership to 21 tysięcy funtów, tysiąc razy więcej niż płaca maksymalna sprzed lat. Taki piłkarz jak Stiles, mistrz świata, dwukrotny mistrz Anglii, zdobywca Pucharu Europy, nie dostałby dziś mniej niż 120 tysięcy, a w Manchesterze City mógłby sobie wywalczyć i ćwierć miliona. Tygodniowo.

[srodtytul]Zostało trzech[/srodtytul]

Nic dziwnego, że przepaść między tym, jak reprezentanci Anglii kiedyś grali, a jak zarabiali, i porównanie z czasami obecnymi to stały refren dziennikarskich analiz, zwłaszcza gdy zdarza się taka aukcja, jak ta z pamiątkami Stilesa. A zdarzają się regularnie. Z jedenastu piłkarzy, którzy dostali medale na Wembley, sprzedało je już siedmiu, Stiles będzie ósmy. Nie zrobili tego tylko Roger Hunt oraz Bobby i Jacky Charltonowie.

Zaczął George Cohen 12 lat temu. Zmusiły go do sprzedaży choroby i problemy z pieniędzmi, medal za 80 tysięcy kupił jego klub, Fulham. Ray Wilson chciał po prostu dorobić. Gordon Banks i Alan Ball tłumaczyli, że robią to dla dzieci i wnuków. Ball podjął decyzję po śmierci żony. Geoff Hurst i Bobby Moore sprzedali medale West Hamowi, za 150 tys. Ten klub kupił też trofeum innego swojego piłkarza, Martina Petersa. Piłkarz zaoferował medal, gdy go zwolniono z firmy ubezpieczeniowej.

Dzisiejsi angielscy piłkarze w ogóle nie będą wiedzieli, co to znaczy zwolnienie z firmy, bo do końca życia nie będą musieli pracować. Chyba że sami wybiorą inaczej i miliony utopią w kasynie albo nonsensownych inwestycjach. Ale każdy z głową na karku zabezpieczy przyszłość sobie i bliskim. Poprzednie pokolenia tego luksusu nie miały i może stąd ten pęd do sprzedawania trofeów.

[srodtytul]Od buta do marynarki[/srodtytul]

Takie aukcje się na świecie zdarzają. Najczęściej jednak – charytatywne, tak zrobiła ze swoim olimpijskim medalem m.in. Otylia Jędrzejczak. Przykładów sprzedaży, by dorobić też nie brakuje: Ferenc Puskas sprzedał swój Złoty But za 83 gole strzelone w 84 meczach reprezentacji. Głośno było swego czasu o tym, że John Arne Riise sprzedał medal za wygranie Ligi Mistrzów z Liverpoolem, żeby spłacić hazardowe długi. Piłkarz i klub zaprzeczali. Swoje olimpijskie medale sprzedał fiński skoczek Matti Nykaenen (kupiło je helsińskie muzeum), a golfista Gary Player – marynarkę, którą dostaje zwycięzca turnieju w Auguście.

Trudno jednak znaleźć drugą taką grupę sportowców, która wyprzedawałaby swoje pamiątki tak zgodnie, jak złote angielskie pokolenie 66. Może jeszcze bokserzy z krajów Trzeciego Świata, zwłaszcza z Kuby, zresztą w Polsce też najgłośniejsze takie przypadki dotyczyły bokserów: olimpijskich medali Artura Olecha z Tokio 1964 i Meksyku 1968 (nie udało mu się sprzedać, wyznaczył zbyt wysoką cenę), oraz Leszka Błażyńskiego z Monachium 1972 i Montrealu 1976. Tyle że oni byli po prostu medalistami jednymi z wielu i w dyscyplinie, która daje fortuny nielicznym. A w przypadku Stilesa i jego kolegów chodzi o piłkarzy-pomniki, z bogatego kraju. Ale jednocześnie ludzi, których od tego, co mogli mieć, a co mają, oddzieliła przepaść.

Stiles akurat do tych najbardziej zgorzkniałych z nich nie należy. Nie jest też tak, że sprzedaje pamiątki po wielkiej karierze, bo przymiera głodem. Żyje skromnie, ale we własnym bliźniaku w Manchesterze. Niedawno miał lekki wylew, ale był już w życiu na ostrzejszych zakrętach. Wtedy, gdy miał zawał w 2002 roku, wcześniej gdy leczył się z depresji albo wtedy, gdy w Manchesterze United po 14 latach wiernej służby bez ceregieli wystawili go z drużyny. Stiles miał wówczas małe dzieci na utrzymaniu, kredyt do spłacenia i kolana w fatalnym stanie. A słynny Matt Busby, z którym zdobywał Puchar Europy i dwa mistrzostwa Anglii, nie zgodził się sprzedać go do Middlesbrough z rabatem, dzięki któremu piłkarz zarobiłby na kilka dostatnich lat.

Pozostało 89% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni