Zadłużony PZKol szuka sposobów na wyjście z finansowej zapaści

Polski Związek Kolarski jest bankrutem. Sponsorzy rzucają koło ratunkowe, ale stawiają warunki

Aktualizacja: 23.09.2010 05:28 Publikacja: 23.09.2010 02:35

Tor w Pruszkowie: finansowa kula u nogi PZKol

Tor w Pruszkowie: finansowa kula u nogi PZKol

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Na torze w Pruszkowie, gdzie znajduje się siedziba związku, wyłączono telefony, bo abonent nie opłaca rachunków. Pracownicy czekają na zaległe uposażenia, a sportowcy na stypendia. Dziesiątki firm domagają się zwrotu długów. Hotele nie chcą przyjmować kolarzy kadry narodowej, bo PZKol nie zapłacił za poprzednie zgrupowania.

Mistrzyni świata Maja Włoszczowska pierwsze stypendium otrzymała dopiero w połowie roku. Konta PZKol zajął komornik. Finansowanie działalności sportowej związku odbywa się poprzez Warszawsko-Mazowiecką Federację Sportu. To efekt trzyletniej sankcji nałożonej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki za nieprawidłowości w wydawaniu publicznych pieniędzy.

[srodtytul]Raport NIK [/srodtytul]

Nie ma w Polsce drugiego związku sportowego, który nosiłby na grzbiecie taki garb. A to nie cały problem. Jest jeszcze nowoczesny tor kolarski BGŻ Arena w Pruszkowie i ponad 9 milionów złotych długu, który ten obiekt wygenerował.

Gdy latem 2008 roku oddawano go do użytku, raport Najwyższej Izby Kontroli stwierdzał, że koszt inwestycji prawie dwa razy przekroczył plan (91 zamiast 49 mln złotych), a okres realizacji wydłużył się ponadtrzykrotnie (z 19 do 62 miesięcy). PZKol nie był finansowo przygotowany do realizacji tego przedsięwzięcia, nie miał 30 procent środków potrzebnych – w myśl przepisów – do jej rozpoczęcia, nie miał też specjalnej komórki, która – jak w przypadku inwestycji realizowanych przez samorządy – mogłaby nadzorować postęp prac.

Ówczesny prezes PZKol Wojciech Walkiewicz, ojciec całego przedsięwzięcia, tłumaczył na posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu: „Trzydziestu procent na inwestycję nie miałem, ale chodziłem do ministrów i dofinansowanie wzrosło najpierw do 90, a potem do 95 procent. PZKol pokrył 5 procent inwestycji i z tego się wywiązał. Obiekt stoi i uzyskał najwyższą ocenę na świecie. Dziś kosztowałby 300 milionów i nikt by go nie zbudował“.

Obiekt stał, rozpoczęło się na nim szkolenie kadry narodowej i grup młodzieżowych. Wydawało się, że to już koniec kłopotów. Kolarstwo torowe ma dziesięć konkurencji w programie igrzysk olimpijskich, można w nich zdobyć mnóstwo medali. Wielu widziało już torowców w biało-czerwonych strojach na olimpijskim podium w Londynie. Sprawdzianem możliwości toru w Pruszkowie i potencjału naszych zawodników były m.in. mistrzostwa Europy przeprowadzone tu we wrześniu 2008 roku i mistrzostwa świata w marcu 2009 r. Jak się okazało – kolejne źródło problemów.

– Te dwie imprezy rozłożyły nas finansowo. Musieliśmy dostosować tor do wymogów Międzynarodowej Federacji Kolarskiej, co kosztowało 6 milionów złotych – mówi Andrzej Kita, wiceprezes PZKol ds. finansowych. Wyznaczył go na to stanowisko Ryszard Szurkowski, który 31 marca br. został nowym szefem związku po rezygnacji Walkiewicza, wymuszonej finansową katastrofą.

– Za same szklane bandy wokół toru związek zapłacił 2 miliony – kontynuuje Kita. W kosztach miało partycypować ministerstwo sportu, ale umowa w tej sprawie była tylko ustna. Zmienił się minister i tych zobowiązań nie przejął. Został wykonany drugi etap budowy, na który nie było zgody. Nie było to stawiane na zarządzie, prace chciano podciągnąć jeszcze do pierwszego etapu. Ministerstwo nie dało środków, więc żeby łatać dziury, zaczęto brać pieniądze ze środków celowych na szkolenie, stypendia. Po przeprowadzonej kontroli resort sportu zablokował finansowanie PZKol. Dziś długi związku wynoszą blisko 9,5 mln złotych. Ponad 5 mln to faktury niezapłacone Mostostalowi Puławy, generalnemu wykonawcy toru, 2 mln to zobowiązania wobec różnych firm zewnętrznych. Utrzymanie BGŻ Areny w Pruszkowie, nowoczesnego obiektu o kubaturze 255 000 m sześciennych (ostatnio zaczął przeciekać dach), z drewnianym torem z sosny syberyjskiej wymagającym utrzymywania wewnątrz określonej temperatury i wilgotności, to koszt rzędu 120 tysięcy miesięcznie.

[srodtytul]Bankrut z wynikami [/srodtytul]

Jak wyjść z tego kryzysu?

– Szukamy sponsorów. To jedyne rozwiązanie – mówi wiceprezes Kita. – Jeździmy po firmach wierzycielach. Mamy do uregulowania prawie 400 faktur. Przecież przez półtora roku nic nie było płacone. Próbujemy się dogadywać, rozkładać długi na raty. Niektóre firmy, na przykład PGNiG, godzą się na sponsoring. Najważniejsze, że zadłużenie już nie rośnie. Od kwietnia spłacamy wszystkie bieżące zobowiązania.

Mimo biedy, w ostatnich miesiącach reprezentanci Polski odnieśli sukcesy w kilku kolarskich specjalnościach. W mistrzostwach świata w kolarstwie górskim oprócz złota Włoszczowskiej Paula Gorycka zdobyła brązowy medal w kategorii młodzieżowej. Piotr Gawroński został szosowym mistrzem Europy do lat 23. Siedem medali - złoty Renaty Dąbrowskiej w scratchu, dwa srebrne i cztery brązowe - to bilans startu kolarzy torowych w mistrzostwach Europy młodzieżowców i juniorów.

Ryszard Szurkowski po blisko pół roku sprawowania funkcji prezesa-strażaka, może powiedzieć, że kryzysowa sytuacja zmierza do pozytywnego rozwiązania:

– Związek już nie generuje strat, ale niektóre długi dopiero teraz się ujawniają. Grubo po fakcie dowiedzieliśmy się na przykład, że za ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Szwajcarii nie jest zapłacona żadna faktura. O swoje upomniały się ciepłownia, ochrona obiektu – ponad 200 tysięcy złotych, ZUS. Takie zbieranie długów nie jest przyjemne, ale musimy sobie z tym poradzić. Wspólnie z Ministerstwem Sportu i Turystyki szukamy drogi wyjścia. Myślę, że już jesteśmy na ścieżce, która do niej doprowadzi. Może to nastąpić na kilka tygodni, może kilka miesięcy. Nie na wszystko starcza. Na przykład nie stać nas było na finansowanie kadry szosowej kobiet, torowej grupy średniego dystansu, kilku innych z 18 konkurencji będących w programie igrzysk olimpijskich. Szkoleniowcom, działaczom i zarządowi przedstawiliśmy tę sytuację. Nie wszyscy zrozumieli. Myślę, że ludzie uświadomią sobie, że z czymś trzeba poczekać, żeby coś innego dało efekt. Żeby po tych sukcesach sponsorzy powiedzieli o PZKol: niby bankrut, a z drugiej strony ma wyniki - może jednak trzeba mu pomóc. Na to liczymy.

[srodtytul]Nadchodzi CCC [/srodtytul]

Polski Związek Kolarski prowadzi negocjacje w sprawie kontynuowania współpracy z dotychczasowym sponsorem – Bankiem BGŻ, ale też bardzo liczy na innych partnerów – przede wszystkim firmę CCC.

Jej właściciel Dariusz Miłek, 11. na liście najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost“ w 2009 roku, kolarstwo zna jak mało kto. W młodości sam uprawiał tę dyscyplinę, na zgrupowaniach dzielił pokój z Joachimem Halupczokiem, mistrzem świata z 1989 roku.

Od dziesięciu lat sponsoruje grupę kolarską CCC Polsat. W barwach klubu z Polkowic startuje Maja Włoszczowska, opiera się na nim cała kadra MTB. Ostatnio Miłek zdecydował się na wyłożenie dodatkowych środków na grupę szosowców. Jej przyszłoroczny budżet przekroczy milion euro i pozwala objąć 16-osobowy zespół kolarzy programem paszportów biologicznych, co daje ekipie CCC możliwość startu w Tour de Pologne i innych wyścigach Pro Tour.

Rozmowy PZKol z ministerstwem i sponsorami trwają od kilku miesięcy. To jest jak jazda na czas.

– Udało nam się przygotować program naprawczy – mówi Tomasz Półgrabski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki. – Oczywiście długów PZKol nie da się spłacić w ciągu kilku miesięcy. To będzie rozłożone na lata. Warto ten związek ratować. Pod warunkiem że będzie działał profesjonalnie. Nie wszystkie kraje na świecie mają kryty tor kolarski – to także nasz atut. Dziś związek otrzymuje od państwa 6 milionów złotych. Z naszych szacunków wynika, że aby zabezpieczyć finansowanie szkolenia wszystkich grup w PZKol, potrzebnych jest 10 – 12 mln.

[srodtytul]Nowe pomysły [/srodtytul]

Czy ministerstwo jest skłonne włączyć pruszkowski tor w struktury Centralnego Ośrodka Sportu? W końcu PZKol tylko w pięciu procentach poniósł koszty inwestycji sfinansowanej w ogromnej większości z pieniędzy budżetowych.

Zdaniem ministra Półgrabskiego jest taka możliwość, ale przejęcie zarządzania torem wiązałoby się z wieloma działaniami prawnymi, a związek musiałby się przede wszystkim pozbyć długów. Druga opcja jest taka, że PZKol po wyjściu z finansowego kryzysu będzie lepiej zarządzał obiektem. Ministerstwo analizuje opinie prawne w tej sprawie.

Dość realna jest koncepcja utworzenia w Pruszkowie ośrodka badmintona. Wewnątrz toru jest miejsce na boiska dla tej dyscypliny, można je wyposażyć w odpowiednią nawierzchnię. Polski Związek Badmintona mógłby tu przenieść swój ośrodek z hali na Ursynowie. Takie dokwaterowanie rozłożyłoby koszty utrzymania obiektu na dwa podmioty.

– Jestem pewien, że da się wyprowadzić PZKol z kryzysu – mówi Półgrabski. – Jedno chciałbym podkreślić: powiedziałem panu Szurkowskiemu, że nie wyobrażam sobie, żeby dalej w zarządzie pracowali ludzie, którzy współtworzyli ten bałagan bądź też nie nadzorowali należycie władz. Nie tylko były prezes Wojciech Walkiewicz jest odpowiedzialny. Ktoś mu pozwolił na takie działania. Związek na jesieni ma zjazd i sam też się musi oczyścić. Niech to będzie przestrogą dla wszystkich. Chyba nikt nie chce, żeby rok 2010, w którym Polski Związek Kolarski obchodzi 90-lecie, był ostatnim w jego historii? Efekt promocyjny

Jak zamieszanie wokół toru i PZKol postrzegają władze Pruszkowa? „Wszystkie te zawirowania nie dotyczą miasta w żaden sposób - mówi wiceprezydent Andrzej Królikowski. Na każdym etapie: przekazywania gruntu, budowy, eksploatacji miasto wywiązało się, zgodnie z prawem, ze wszystkich obowiązków. Ale dla miasta ważne jest, by ten obiekt funkcjonował, by odbywały się tu zawody sportowe, koncerty, wystawy, by dawał efekt promocyjny. Musi się znaleźć podmiot potrafiący nim administrować. Miasto chce wspierać jego działalność, współfinansować odbywające się tu imprezy, ale nie może wziąć na swoje barki obiektu, który nie jest jego własnością”.

W dniach 5-7 listopada w Pruszkowie odbędą się pierwsze mistrzostwa Europy elity - pierwszy etap kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Londynie. PZKol nic do nich nie dopłaci. Imprezę zorganizuje firma zewnętrzna - Lang Team, która zadba o sponsorów, telewizję, reklamę i o to, żeby wszystko się zbilansowało. Czy będzie to nowe otwarcie dla toru w Pruszkowie i polskiego kolarstwa?

Na torze w Pruszkowie, gdzie znajduje się siedziba związku, wyłączono telefony, bo abonent nie opłaca rachunków. Pracownicy czekają na zaległe uposażenia, a sportowcy na stypendia. Dziesiątki firm domagają się zwrotu długów. Hotele nie chcą przyjmować kolarzy kadry narodowej, bo PZKol nie zapłacił za poprzednie zgrupowania.

Mistrzyni świata Maja Włoszczowska pierwsze stypendium otrzymała dopiero w połowie roku. Konta PZKol zajął komornik. Finansowanie działalności sportowej związku odbywa się poprzez Warszawsko-Mazowiecką Federację Sportu. To efekt trzyletniej sankcji nałożonej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki za nieprawidłowości w wydawaniu publicznych pieniędzy.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025