Obawy kierowców przed jazdą w strugach deszczu przy sztucznym oświetleniu, na dodatek po wąskich, śliskich i nie wybaczających błędów ulicach Singapuru, jak na razie okazują się bezpodstawne. Nie oznaczało to jednak, że zawodnicy mieli łatwe życie. Dwie godziny przed pierwszą sesją treningową, rozgrywaną w zapadającym zmroku, nad torem Marina Bay przeszła gwałtowna burza. O 18 czasu lokalnego nawierzchnia była miejscami dość mokra, zatem kierowcy rozpoczęli jazdy na ogumieniu przejściowym. W takich warunkach nie można wyciągnąć zbyt wielu przydatnych wniosków co do ustawień samochodu i była to dobra wiadomość dla Roberta Kubicy.
Polak nie zaliczył pierwszej sesji do udanych, bo zdołał przejechać tylko trzy pomiarowe okrążenia w samej końcówce treningu. Najpierw uszkodził przednie skrzydło na szykanie Singapore Sling, nazwanej na cześć opracowanego w pobliskim hotelu Raffles słynnego drinka na bazie dżinu, likieru wiśniowego i ziołowego oraz soku ananasowego. Potem okazało się że w jego samochodzie wystąpiły problemy z kanałem F – systemem wygaszania tylnego skrzydła. Mechanicy Renault najpierw manipulowali wewnątrz kokpitu przy zatykanym nadgarstkiem kierowcy otworze, aktywującym kanał powietrzny biegnący do tylnego skrzydła. Po kolejnym testowym okrążeniu Polak znów zjechał do garażu, gdzie tym razem zmieniono całe tylne skrzydło. Problem najwyraźniej został usunięty, ale półtoragodzinny trening właśnie się kończył. Czasu starczyło tylko na trzy pomiarowe okrążenia, a wynik uzyskany na ostatnim z nich dał Kubicy dziewiątą lokatę – jedno miejsce przed Witalijem Pietrowem, który przez cały trening jeździł bez kanału F.
Druga sesja odbywała się w dużo lepszych warunkach, choć na torze wciąż pozostawały mokre łaty po tropikalnej ulewie. Tym razem w samochodzie Kubicy doszło do wycieku z układu hydraulicznego i mechanicy w drugiej połowie treningu musieli zdjąć podłogę w jego aucie, aby usunąć usterkę. Naprawa zajęła prawie godzinę i ostatecznie Polak przejechał w wieczornej sesji tylko dziewięć pomiarowych okrążeń.
Kłopoty nie ominęły także Fernando Alonso. Jeden z pięciu pretendentów do mistrzowskiego tytułu ratował się ucieczką poza tor w Zakręcie 18. Próbował wrócić do akcji, ale samochód odmówił posłuszeństwa i były mistrz świata sam zabrał się za spychanie swojej czerwonej maszyny w bezpieczne miejsce. Dopiero po chwili wyręczyli go w tym porządkowi.
Najwięcej powodów do optymizmu mają kierowcy Red Bulla. Liderujący w mistrzostwach Mark Webber uzyskał najlepszy czas w pierwszej sesji. Australijczyk ani razu nie ukończył jeszcze Grand Prix Singapuru. Przed dwoma laty przejeżdżający nieopodal toru skład singapurskiego metra doprowadził do tajemniczego spięcia w elektronice jego samochodu, a rok temu eksplodowała tarcza hamulcowa i Webber zakończył wyścig w barierze z opon. W drugim treningu Sebastian Vettel pokonał swojego kolegę z zespołu aż o 0,6 sekundy, a pierwszą piątkę uzupełnili pozostali pretendenci do mistrzowskiego tytułu: Jenson Button, Alonso i Lewis Hamilton.