Można nawet pójść dalej i zaryzykować twierdzenie, że za dwa lata na stadionach Polski i Ukrainy Bułgarów nie zobaczymy.
[wyimek][b] [link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/09/25/figura-woskowa/]Skomentuj na blogu[/link][/b] [/wyimek]
Matthaeus był cudownym dzieckiem niemieckiego futbolu, liczba zdobytych przez niego z Bayernem lub reprezentacją tytułów oszałamia, a rekordy występów w kadrze (150 meczów!) na mundialach czy mistrzostwach Europy budzą zazdrość każdego piłkarza. Nigdy nie był bohaterem mojej bajki, bo nie lubię takich niemieckich wyrobników bez polotu. Ale do tamtejszej piłki pasował, a mnie nic do tego.
W Niemczech dba się o wielkich sportowców schodzących z areny. Franz Beckenbauer był trenerem kadry, dyrektorem komitetu organizacyjnego mistrzostw świata, prezydentem Bayernu, pełni wiele funkcji honorowych. Tyle że Beckenbauer przy Matthaeusie to jest profesor zwyczajny wszechnauk.
Matthaeusa zatrudniano jako trenera w różnych krajach, bo bardzo dobre nazwisko dawało nadzieję na sukces w nowej roli, a zainteresowanie mediów było większe niż w przypadku piłkarza w przeszłości mniej utytułowanego. Tyle że Matthaeus stał się już swoją własną figurą woskową, przesuwaną coraz bardziej od drzwi frontowych w stronę magazynu. W dodatku jego umiejętności trenerskie okazały się przeciętne, a arogancki sposób bycia nie zjednywał mu sojuszników. W rezultacie, gdzie by się Matthaeus nie pojawił, tam najprzyjemniej było podczas prezentacji.