Zaczął się najważniejszy tydzień w sprawie Contadora. Jeśli szefowie Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) dotrzymają słowa danego po ujawnieniu afery, to w najbliższych dniach podejmą decyzję, czy to jest w ogóle przypadek dopingu czy nie.
Tłumacząc z nowomowy sportu na język zrozumiały: podejmą decyzję, czy brnąć w przekonywanie opinii publicznej, że clenbuterol znaleziony w moczu Contadora podczas tegorocznego Tour de France rzeczywiście mógł pochodzić z zanieczyszczonego wołowego steku, jak przekonuje kolarz.
[srodtytul]Ostrzał z każdej strony[/srodtytul]
Jeśli władze kolarstwa uznają, że jednak nie warto się błaźnić, bo tłumaczenie jest zbyt absurdalne, będą się musiały pogodzić ze stratą swojej największej gwiazdy. Światowa Agencja Antydopingowa rozpocznie postępowanie, Contador zaś zostanie zapewne zawieszony na dwa lata. A trzykrotny zwycięzca Tour de France zapowiada, że w przypadku dyskwalifikacji rozważy zakończenie kariery.
Ochronić Contadora bez ośmieszenia się UCI nie może, bo linia obrony kolarza trzyma się jeszcze tylko w hiszpańskich mediach gotowych suflować nawet teorie o tym, że clenbuterol mógł wziąć się w jego organizmie z zanieczyszczonej wody z kranu.