W piątkowy poranek samochody Formuły 1 zamieniły się w najdroższe i najszybsze odkurzacze świata. Za tylnymi skrzydłami unosiły się chmury kurzu, a kierowcy próbowali jak najlepiej wykorzystać półtorej godziny pierwszego treningu do zapoznania się z koreańskim obiektem. Nawet najdoskonalszy symulator nie odda w pełni panujących na torze warunków i dopiero podczas pierwszej przejażdżki zawodnik szuka idealnych punktów hamowania i optymalnego toru przejazdu. Potrzebna jest milimetrowa precyzja, bo nawet kilka centymetrów różnicy przy doborze momentu rozpoczęcia hamowania czy też przy doborze linii jazdy przez sekwencję szybkich łuków może mieć bardzo duży wpływ na czas okrążenia. Nauka toru jest jeszcze trudniejsza, kiedy ciężko jest złapać przyczepność pod kołami. Tak właśnie jest w Korei: niedawno ukończona nitka toru ma bardzo niską przyczepność, nawet po zgarnięciu zalegającego przed jazdami kurzu i brudu. To zła wiadomość dla kierowców, którzy muszą bardzo uważać, aby utrzymać się w torze. Dodatkowo muszą też pamiętać o oponach, które w warunkach niskiej przyczepności bardzo się ślizgają, a ścierana guma tworzy na ich powierzchni wałeczki, które jeszcze bardziej pogarszają przyczepność. Próba szybkiego pokonania okrążenia samochodem Formuły 1 przypomina w tych warunkach sprint po linie – najmniejszy błąd może zakończyć się źle, ale trzeba pędzić do przodu.
Dziś dobrze w takich warunkach radzili sobie pretendenci do mistrzowskiego tytułu. Najlepszy czas dnia uzyskał liderujący w punktacji Mark Webber. Na resztę weekendu Australijczyk otrzymał nowiutką jednostkę napędową i jest to luksus, który już nie przysługuje żadnemu z pozostałych pretendentów. Ósmy silnik Renault w samochodzie Webbera zaoszczędzony został we Włoszech, bo na superszybkiej Monzy większość rywali zdecydowała się na użycie świeżego motoru.
W Korei moc silnika ma znaczenie, bo pierwszy sektor składa się praktycznie z dwóch bardzo długich prostych. Tam brylowały wyposażone w świetny kanał F McLareny (Lewis Hamilton uzyskał pierwszy i trzeci czas, Jenson Button był dwukrotnie piąty – obaj sprawdzali udoskonalone tylne skrzydło) oraz Renault. – Jeździmy z niskim poziomem docisku, czyli mniejszym oporem, bo nie mamy wyboru – wypalił prosto z mostu Kubica. – Cały sezon przejeżdżamy z jednym rodzajem tylnego skrzydła, to nasz maksymalny poziom docisku i nie mamy tu wyboru.
Niski opór na prostej może ułatwić atakowanie rywali, bo długa prosta w pierwszym sektorze zaczyna się i kończy dość wolnymi zakrętami. Kubica uważa jednak, że w wyścigu wyprzedzania nie będzie. – Spadek poziomu przyczepności poza idealnym torem jazdy jest bardzo duży – tłumaczy kierowca Renault. – Wyprzedzałem Yamamoto i byłem zaskoczony fatalną przyczepnością na wewnętrznej zakrętu.
Podczas treningów kierowcy przecierają właściwie tylko idealny tor jazdy, a o różnicy w poziomie przyczepności najlepiej świadczy porównanie czasów z obu piątkowych sesji. Rano najszybsze okrążenie Hamiltona było o prawie trzy sekundy wolniejsze od rezultatu Webbera w popołudniowej sesji. Australijczykowi zmierzono 1.37,942, a pierwsze okrążenia pięciokilometrowej pętli toru Yeongam zawodnicy pokonywali w czasie grubo ponad dwóch minut. – Warunki bardzo szybko się poprawiają – zauważył Kubica. – Dlatego praca w piątek była dość trudna, bo trzeba dokładnie rozumieć, jak bardzo poprawia się tor i jaki ma to wpływ na zachowanie samochodu, a ile z kolei dają zmiany w ustawieniach. Trzeba zatem uważać przy wyciąganiu wniosków z pracy po takim dniu.