W trakcie mistrzostw świata rozgrywanych w dalekiej Japonii odciął się on ostro komentatorom w kraju.
Wydawać by się mogło, że szkoleniowiec prowadzący drużynę w tak ważnym turnieju powinien mieć głowę zajętą tym, co się dzieje na miejscu, a nie opiniami wygłaszanymi na gorąco w studiu telewizji Polsat w Warszawie.
Nie mam wątpliwości, że przykład tego rodzaju zachowań dają politycy, którzy nie potrafią się powstrzymać od reakcji na żadną zaczepkę. Jak ktoś cię kopnął w kostkę, to ty też musisz go natychmiast kopnąć – oto obowiązująca dziś zasada. Jeśli nie zareagujesz, okażesz słabość. Nadstawianie drugiego policzka jakoś nie może się u nas przyjąć.
Trener Matlak, podobnie jak wielu krytykowanych, próbuje przy okazji określić, kto ma ewentualnie prawo do oceny jego działań. Na pewno nie ma prawa pani Krystyna Jakubowska, bo grała w siatkówkę 50 lat temu. I nie ma Andrzej Niemczyk, bo gada, siedząc wygodnie w studiu. Ciekaw jestem, po co Matlakowi te złe emocje na początku turnieju? Przecież jako człowiek doświadczony wie, że gdy odniesie z dziewczynami sukces, to będzie miał rację w każdej kwestii.
A jak przegra, to mu wypomną każde słowo i każdą decyzję.