Mieć swój rozum

Aktualizacja: 08.11.2010 02:20 Publikacja: 08.11.2010 02:19

Pojedynek Legii z Jagiellonią zapowiadaliśmy jako mecz wagi ciężkiej – i taki był. Stał na dobrym poziomie, godnym lidera i budzącego się dopiero po paru przespanych kolejkach potentata. Legia zwyciężyła, ale jak określić jej sukces? Jako zasłużony, szczęśliwy, przypadkowy?

Ten mecz to przykład, jak różnie można patrzeć na piłkę i ile w niej subtelności, czasami trudnych do zauważenia, a mających wpływ na wynik. W 90. minucie, wciąż przy wyniku 1:0 dla gospodarzy, sędzia uznał, że mający szansę na pojedynek z bramkarzem Legii Tomasz Frankowski jest na spalonym. Patrząc na tę sytuację z wysokości trybun, gotów byłbym przysiąc, że spalonego nie było.

Pod koniec meczu przy rzucie rożnym bramkarz gości ruszył na pomoc kolegom, nie udało się i Legia strzeliła drugą bramkę.

Dopiero w Canal+ zobaczyłem coś, czego, siedząc na stadionie, nie dostrzegłem. Telewizyjne kamery pokazały, że podczas zawieruchy w polu karnym Legii Marcin Komorowski fauluje jednego z białostocczan.

Dobry sędzia powinien przerwać akcję i podyktować rzut karny przeciw Legii. Proszę sobie wyobrazić, że goście zdobywają gola na 1:1 i arbiter kończy mecz, bo to wszystko dzieje się w doliczonym czasie. Uważam Pawła Gila za jednego z najlepszych polskich sędziów, ale zastanawiam się, co on wtedy myślał. Czy w ogóle widział tę sytuację, czy widział ją jego asystent (ten od rzekomego spalonego Frankowskiego)? I czy gdyby podjął decyzję słuszną, chociaż niekorzystną dla Legii, stadion na Łazienkowskiej byłby wciąż piękny, czy już zdemolowany, a siedziba PZPN jeszcze w ogóle by stała?

Nie rzucę w nikogo kamieniem, bo może to ja jestem w błędzie. Sędzia nie ma łatwej pracy, oszukiwanie go zawodnicy uznają za umiejętność niemającą nic wspólnego z etyką. A potem my to komentujemy, nie wszystko widząc i nie o wszystkim wiedząc.

Na konferencji o dyskusyjne sytuacje trenerów nie pytano. Ale konferencje to osobny temat. Na ogół można przewidzieć, co powiedzą trenerzy. Po derbach Krakowa usłyszałem jednak coś wyjątkowego. Trener Wisły Robert Maaskant, chcący widocznie podkreślić wagę zwycięstwa, stwierdził, że Cracovia grała bardzo dobrze. A po nim przyszedł Jurij Szatałow i powiedział, że jego drużyna grała beznadziejnie. Nie można już nikomu wierzyć. Ani sędziom z Polski, ani trenerom z Holandii i spod Władywostoku. Trzeba mieć swój rozum.

Pojedynek Legii z Jagiellonią zapowiadaliśmy jako mecz wagi ciężkiej – i taki był. Stał na dobrym poziomie, godnym lidera i budzącego się dopiero po paru przespanych kolejkach potentata. Legia zwyciężyła, ale jak określić jej sukces? Jako zasłużony, szczęśliwy, przypadkowy?

Ten mecz to przykład, jak różnie można patrzeć na piłkę i ile w niej subtelności, czasami trudnych do zauważenia, a mających wpływ na wynik. W 90. minucie, wciąż przy wyniku 1:0 dla gospodarzy, sędzia uznał, że mający szansę na pojedynek z bramkarzem Legii Tomasz Frankowski jest na spalonym. Patrząc na tę sytuację z wysokości trybun, gotów byłbym przysiąc, że spalonego nie było.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej