Nie będzie w tej lidze kasków, elektronicznego sędziowania i rękawic, którymi nie można nokautować. Pięściarze będą walczyć bez koszulek. To krok rewolucyjny.
Trudno powiedzieć, czy już teraz promotorzy zawodowego boksu powinni się bać. Ale 64-letni Tajwańczyk Ching-kuo Wu, następca zmarłego w tym roku byłego szefa Międzynarodowej Federacji Boksu Amatorskiego (AIBA) Pakistańczyka Anwara Chowdhry’ego, bardzo skomplikuje im życie, wiążąc dobrymi kontraktami najlepszych amatorów.
– Na razie wszyscy się z tego śmieją – mówi Andrzej Wasilewski, promotor i menedżer w jednej osobie. – A najbardziej Amerykanie z długim promotorskim stażem. Twierdzą, że to się nie uda. Nie jestem przekonany, czy mają rację. Być może dlatego, że jestem młodszy, patrzę inaczej. Trzeba poczekać, co z tego wyniknie. Jak zwykle zadecydują pieniądze. Jeśli będą na tyle znaczące, że pozwolą zatrzymać najlepszych pięściarzy, to AIBA odniesie sukces.
W lidze zawodowej (World Series of Boxing) wystąpi 12 drużyn z trzech kontynentów: Ameryki (Los Angeles Matadors, Memphis Force, Mexico City Guerreros, Miami Gallos), Azji (Astana Arlans, Baku Fires, Pekin Dragons, Incheon Red Wings) i Europy (Istanbulls, Milano Thunder, Moscow Kremlin Bears oraz Paris United).
Każdy kontynent ma swoją grupę składającą się z czterech drużyn. Zawody będą rozgrywane systemem mecz i rewanż. Dwa razy u siebie, dwa na wyjeździe. Do finałowego turnieju w Makau (7 – 8 maja 2011) awansują zwycięzcy grup i najlepsza drużyna z drugiego miejsca. Na zespół, który wygra tę rywalizację, czeka milion dolarów. W grupie Paris United, jak ujawniła „L’Equipe”, pięściarze będą zarabiać miesięcznie od 1200 do 3200 euro. Za zwycięstwo w meczu otrzymają ponadto 4000, a za porażkę 1000 euro.