Może nie tak bardzo jak muzykę zespołu Deep Purple (ma w kolekcji wszystkie płyty tej grupy), ale wystarczająco mocno, by podczas oficjalnej wizyty w Brazylii zgłosić życzenie odwiedzenia słynnego stadionu Maracana.
Sportowe zainteresowania przywódców to w Rosji całkiem nowa tendencja.
W czasach powszechnej szczęśliwości Józef Stalin, Nikita Chruszczow czy Leonid Breżniew nijak nie mogli się kojarzyć ze sportem.
Natomiast Borys Jelcyn, były pierwszy sekretarz komitetu obwodowego KPZR w Swierdłowsku, dopiero po upadku Związku Radzieckiego postanowił ujawnić swoje zainteresowanie tenisem.
Nie było ono zbyt pogłębione, co wyszło na jaw podczas finałowego meczu o Puchar Davisa Rosja – Szwecja, gdy pierwszy prezydent Rosji wszedł na trybunę honorową w trakcie pojedynku Wołkow – Edberg, powodując przerwanie gry na 10 minut. Aleksander Wołkow do dziś przeklina ten antrakt, bo prowadził w piątym secie i miał szanse na zwycięstwo. Następca Jelcyna Władimir Putin takiego faux pas raczej by nie popełnił, choć lepiej zna zwyczaje obowiązujące w judo niż w tenisie. Putina fotografowano na macie przy każdej nadarzającej się okazji. Zawsze był na górze. Dziennikarze oczywiście wychwalali pod niebiosa sportowe umiejętności prezydenta. Jeden z nich napisał nawet, że Władimir Władimirowicz, gdyby chciał, mógłby zdobyć medal na igrzyskach olimpijskich. Gdy tekst się ukazał, Putin miał już ponad 50 lat.