Warto tylko pamiętać, że takie walki jak ta i podobne wybory to norma w zawodowym boksie. Witalij i Władymir Kliczko, najlepsi dziś pięściarze wagi ciężkiej, też biją słabszych i nikt nie ma o to do nich pretensji. Inny czempion tej kategorii, Anglik David Haye, stoczył ostatnio żenujący pojedynek ze swoim rodakiem Audleyem Harrisonem. Były mistrz olimpijski walczył gorzej niż Maddalone, od pierwszego gongu do chwili przerwania walki w trzeciej rundzie trząsł się ze strachu. Teraz obaj składają zeznania, bo jest zarzut, że wszystko było ukartowane.
Prawda jest taka, że w wadze ciężkiej poza ukraińskimi braćmi, Haye'em i Adamkiem jest niewielu bokserów godnych oglądania. Być może są w tej grupie jeszcze złoci medaliści z Aten – Kubańczyk Odlanier Solis i Rosjanin Aleksander Powietkin, może Amerykanin Eddie Chambers. Kryzys tej kategorii trwa od lat i szybko się nie skończy, bo młodych, utalentowanych pięściarzy nie widać.
Adamek i tak zrobił więcej, niż od niego oczekiwano, gdy podpisywał zawodowy kontrakt. Przed laty mistrz Polski amatorów w wadze średniej był już zawodowym mistrzem świata w wadze półciężkiej i junior ciężkiej. Gdyby zdobył pas w kategorii ciężkiej, byłoby to wydarzenie bez precedensu. A przecież on w tej wadze jest dopiero rok. Waży prawie 100 kg i na oko wygląda solidniej od Powietkina, a przecież Rosjanin zdobył jako amator wszystkie tytuły w kategorii superciężkiej i wydawało się, że jest pierwszym kandydatem do przejęcia władzy po braciach Kliczko. Dziś w rankingach najważniejszych organizacji jest za Polakiem.
Ale Adamek nie może już walczyć z takimi rywalami jak Maddalone. 4 tysiące widzów w Prudential Center to sygnał ostrzegawczy, nawet jeśli uwzględnimy fakt, że walka odbyła się w czwartek, w okresie przedświątecznym.
Kolejny pojedynek Adamek stoczy w kwietniu w Katowicach lub w Newark. Mało prawdopodobne, by jego rywalem był Roy Jones junior. Jeśli Polak chce walczyć na dobrych warunkach z Władymirem lub Witalijem Kliczką musi wywalczyć sobie to prawo pięściami.