Najbliższa niedziela będzie jedynym dniem w roku, kiedy prezydent, jego zwolennicy z obozu demokratów i przeciwnicy z partii republikańskiej zajmą się dokładnie tym samym. Finał ligi futbolu amerykańskiego oglądają bowiem niemal wszyscy, a najbliższa niedziela porównywana jest do świąt Bożego Narodzenia czy obchodów Nowego Roku. Barack Obama rok temu trafnie wytypował nawet zwycięzcę – New Orleans Saints. Teraz niestety milczy, co znacząco utrudnia korespondentom dorobienie sobie do wierszówki dzięki zakładom bukmacherskim.
[srodtytul] Nie tylko sport [/srodtytul]
Zawodnicy Green Bay Packers i Pittsburgh Steelers późnym wieczorem polskiego czasu wybiegną na zbudowany za 1,2 mld dolarów obiekt w Dallas - największy zadaszony stadion na świecie, w którym zainstalowano również największy ekran z rozdzielczością HD. Swoich ulubieńców będzie oklaskiwać ponad 105 tysięcy kibiców. To więcej niż liczy rodzinna miejscowość zawodników z Green Bay (101 tys. mieszkańców). I choć jak na amerykańskie warunki jest ono uznawane za „małe miasto”, to założony w 1919 roku klub może się pochwalić największą liczbą tytułów mistrzowskich – w tym aż dziewięć zdobytych przed erą Super Bowl. On też jest – według bukmacherów – faworytem niedzielnego spotkania.
Fani Pittsburgh Steelers przypominają jednak, że ich drużyna ma na koncie inny rekord: aż sześciokrotnie wygrywała Super Bowl, czym nie może się pochwalić nikt inny w USA.
Finał ligi NFL to jednak nie tylko wydarzenie sportowe, ale wielki fenomen kulturowy i biznesowy. Według różnych szacunków do północny Teksas ma na Super Bowl zarobić od 200 do ponad 370 mln dolarów, a być może – jak przewidują autorzy jednego z raportów – nawet 611 mln dolarów. Dallas ma odwiedzić 150 tysięcy fanów spoza stanu, z których część przyleci do zaśnieżonego Teksasu na pokładzie 700 prywatnych odrzutowców.