Kiedy znowu na początku lutego pojawili się z wizytą w pałacu u prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, przedstawiono ich jako dorocznych gości. Nie było już skrępowania, sztucznych gestów. Do prezydenta wpadli starzy znajomi, przywieźli złote medale i powiedzieli, że ich panowanie trwa.
Po tym, gdy Polacy przegrali mecz o ósme miejsce z Węgrami, stojący przed dziennikarzami trener Bogdan Wenta stwierdził, że nie wszyscy jego piłkarze mieli ambicję, by osiągnąć sukces. – Powinienem pójść na staż do Claude’a Onesty. On ciągle wszystko wygrywa z taką samą drużyną – stwierdził.
Francja po mistrzostwie olimpijskim, świata i Europy wywalczonych rok po roku, zaczyna drugie okrążenie. Jeszcze w szatni zaraz po finale z Danią piłkarze Onesty dorysowywali flamastrami na koszulkach czwartą gwiazdkę. Takiej drużyny nie pamięta nie tylko piłka ręczna, ale też żadna inna dyscyplina. Francuzi stali się fenomenem, zagadką, której nie potrafią rozwiązać inni trenerzy. Onesta po finale powiedział tylko, że dojrzałość to piękne słowo.
Jerome Fernandez – 34 lata, Didier Dinart – 34, Guillaume Gille – 35, Thierry Omeyer – 35. Żaden z nich nie jest uzupełnieniem składu, wszyscy są gwiazdami, biorą na siebie odpowiedzialność za drużynę w trudnym momencie. Trener przyznaje, że często zawodnicy sami decydują o zmianie taktyki i on nie musi nawet prosić o czas. Zresztą na boisku wpada się na lepsze pomysły.
Na najlepszego piłkarza mistrzostw świata w Szwecji wybrano Nikolę Karabaticia. Decyzję ogłoszono przed finałem, w którym zdobył dziesięć goli. Karabati urodził się w serbskim Niszu, jego matka jest Serbką, ojciec Chorwatem. Branko Karabatić był bramkarzem reprezentacji Jugosławii, kiedy Nikola miał dwa lata, wyjechał grać do Strasburga i dzięki temu Francja ma dziś genialnego piłkarza ręcznego.