Doszły jeszcze dwa miejsca na podium, oba w biegach. 34-letnia Lidia Chojecka była trzecia na 3000 m, tak samo jak Bartosz Nowicki na 1500 m.
Adam Kszczot i Marcin Lewandowski to dziś obietnica dwóch medali na 800 m w każdej wielkiej imprezie. Trenują osobno, biegają nieco inaczej, ale każda z ich dwóch dróg do sukcesu jest podobnie skuteczna. W niedzielę w finale halowych mistrzostw Europy każdy z nich miał także inny pomysł na zwycięstwo. Kszczot wierzył w swoje przyspieszenie w drugiej połowie dystansu. Lewandowski trochę się obawiał braku kondycji po niedawnej chorobie, więc od startu biegł ostrożnie, w środku grupy.
Na długi finisz Kszczota, nowego halowego mistrza Europy, nie było silnych. Drugi z Polaków skorzystał z prowadzenia kolegi, popędził za nim, tempo okazało się odpowiednio mocne, by zgubić Brytyjczyka Andrewa Osagie i nie dać się doścignąć Hiszpanowi Kevinowi Lopezowi. Drugi z Hiszpanów Luis Alberto Marco upadł w połowie biegu. Czas Kszczota (1.47,87) nie był rekordowy, decydowała taktyka. Polscy królowie czterech okrążeń wysłuchali hymnu wspólnie, na najwyższym stopniu podium.
Anna Rogowska zgodnie z przewidywaniami walczyła o złoto z Silke Spiegelburg. Inne rywalki wykruszyły się do wysokości 4,65. Świetna próba polskiej mistrzyni na 4,80 speszyła też Niemkę. Mając złoto, mistrzyni poprawiła jeszcze rekord Polski na 4,85, co oznaczało, że wyrównała także najlepsze tegoroczne osiągnięcie Jeleny Isinbajewej. Zatrzymała ją dopiero poprzeczka zawieszona na wysokości 4,91. Mistrzostwa świata w Daegu zapowiadają się pasjonująco.
Pięć medali w Paryżu to dobra polska norma, mogło być nawet lepiej, gdyż były jeszcze czwarte miejsca Karoliny Tymińskiej w pięcioboju, Renaty Pliś w biegu na 1500 m i Pawła Wojciechowskiego w skoku o tyczce.