Zraniona noga, zator płucny – nieszczęścia Sereny Williams

Niespełna dziewięć miesięcy temu wygrała turniej wimbledoński. Nikt wtedy nie wątpił: jest najlepszą tenisistką świata i dalej będzie. Życie chciało inaczej. Jest wciąż pacjentką oddziałów ortopedii i hematologii, sama twierdzi, że osobą z początkami depresji. Serena Williams wróci na korty? Mówi, że bardzo chce, i nie wraca...

Aktualizacja: 03.04.2011 01:10 Publikacja: 03.04.2011 01:01

Serena Williams

Serena Williams

Foto: AFP

Stopę zraniła kilka dni po sukcesie w Wimbledonie. Do dziś nie wiadomo, jak to naprawdę było. Wiadomo, że w restauracji w Monachium, wiadomo, że cięcie był głębokie, dotarło do ścięgna. Wersja oficjalna: szkło ze stłuczonej butelki po piwie wbiło się w gołą nogę w klapku.

Przymus długiego leczenia był oczywisty. Dziesięć tygodni miała stopę w gipsie, następne dziesięć tygodni chodziła w specjalnym bucie.

Po jednej operacji była druga, spowodowana zbyt szybkim powrotem do ciężkich ćwiczeń na korcie. W październiku wiadomo było, że Serena nie zagra w Australian Open. W styczniu, że nie weźmie rakiety do ręki na wiosnę.

Dla dziewczyny z jej temperamentem to były trudne dni, ale, jak się okazało, nie najtrudniejsze. W końcu lutego, gdy już mogła chodzić i zaczynała kolejną rehabilitację, pojechała do Nowego Jorku na konsultacje lekarskie, po których wróciła do Los Angeles, by spotkać się z Eltonem Johnem i uczestniczyć w gali po rozdaniu Oscarów wydanej przez magazyn „Vanity Fair". Dzień po przyjęciu znalazła się w szpitalu z groźnym rozpoznaniem: zator tętnicy płucnej.

Krwiak znaleziony w żołądku miał rozmiar grejpfruta. Doktorzy zapobiegli nieszczęściu, ale powiedzieli, że jej zakrzepy komplikują także rehabilitację stopy i powrót do sportu. – Powiedzieli, że mam obumarłą część płuca, że przez długie miesiące będę przyjmować leki rozrzedzające krew – mówiła dziennikarzom. Pytania o sport stały się nagle mało ważne.

Nie ma wątpliwości, że po latach, w których z siostrą Venus na nowo zdefiniowały kobiecy tenis, z nieokrzesanej dziewczyny stała się jedną z ważniejszych postaci współczesnego tenisa. Stoi za nią nie tylko 13 tytułów wielkoszlemowych. Na jej życie złożył się przecież awans ze slumsów Los Angeles na najważniejsze salony Ameryki, towarzyszyły mu kontrowersje, walka z prawdziwym lub podejrzewanym rasizmem, podejrzenia o ustawianie meczów z siostrą, rodzinne nieszczęścia i liczne kontuzje.

Była świetna na korcie i intrygująca poza nim. Nie zawsze świat ją podziwiał, często bawiono się jej pomysłami na karierę filmową lub projektancką. Pozostałą jednak sobą – Sereną, która bawi się zabawkami, jakie daje jej życie milionerki w domu na Florydzie lub w apartamencie w Kalifornii, ale tak naprawdę najbardziej kocha chwile, gdy podnosi w górę puchar za zwycięstwo.

Do tej pory potrafiła dać sobie radę z kontuzjami. Nigdy z siostrą nie grały dużo, lubiły przerwy na zajęcia własne, a potem powroty, podczas których pokazywały, że nie wolno wątpić w siłę charakteru córek pana Williamsa. Teraz jest inaczej. Kontuzja stopy i zakrzepica to połączenie chorób, które oddala szansę na wyczynową grę w tenisa. W marcowym wywiadzie dla „USA Today" Serena przyznała, że po drugiej operacji stopy nie mogła przestać płakać. Po usunięciu krwiaka i nowej diagnozie na razie może z tęsknotą patrzeć na wielkoszlemowe trofea stojące w hallu jej domu w najlepszej dzielnicy Los Angeles – Bel Air.

Nie cieszą jej także plakaty z przyjaciółkami celebrytkami: Kim Kardashian i Selitą Ebony, choć zaproszenia na imprezy dla VIP-ów ciągle płyną. – Jestem marką i wiem, że będę jeszcze długo – mówi. Ma teraz czas, by sprzedawać w telewizji swoje linie ubrań i biżuterii. Dużo czasu.

– Nie umiem powiedzieć, kiedy wrócę. Na razie chciałabym tylko wyjść na kort i móc szeroko odetchnąć – mówiła niedawno dziennikarzom. Brakuje jej obecności w tenisie, może nawet brakuje tym, które zajęły jej miejsce. Karolina Woźniacka znalazła czas, by złożyć Serenie wizytę po drodze na turniej w Indian Wells. Wpadł z wizytą Mardy Fish – dziś nr 1 męskiego tenisa w USA. Kim Clijsters niedawno głośno powiedziała: – Tak, tęsknię za nią. Bo to ona jest z nas najlepsza.

Trzyma się takich słów, trzyma się kurczowo myśli, że czas jest jeszcze po jej stronie. – Psychicznie wciąż jestem 15-latką. Wmawiam sobie, że dam radę, i odsuwam od siebie złe prognozy. Nie chcę myśleć realistycznie – wyjaśniała dziennikarzowi.

Zamontowała w domu sprzęt do karaoke. Śpiewa z przyjaciółmi długo w noc. Repertuar popularny: Rihanna, Celin Dion, Bryan Adams. Twierdzi, że jest coraz lepsza. Sereny śpiew słychać w Bel Air, ładny czy nie, miejmy nadzieję, że nie jest to łabędzi śpiew.

Stopę zraniła kilka dni po sukcesie w Wimbledonie. Do dziś nie wiadomo, jak to naprawdę było. Wiadomo, że w restauracji w Monachium, wiadomo, że cięcie był głębokie, dotarło do ścięgna. Wersja oficjalna: szkło ze stłuczonej butelki po piwie wbiło się w gołą nogę w klapku.

Przymus długiego leczenia był oczywisty. Dziesięć tygodni miała stopę w gipsie, następne dziesięć tygodni chodziła w specjalnym bucie.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?
Sport
Długi cień Thomasa Bacha. Kirsty Coventry nową przewodniczącą MKOl
SPORT I POLITYKA
Wybory w MKOl. Czy Rosjanie i Chińczycy wybiorą następcę Bacha?
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście