Nauka chodzenia w lewo

Tomasz Adamek o przygotowaniach do sobotniej walki z Kevinem McBride'em

Publikacja: 06.04.2011 21:11

Tomasz Adamek

Tomasz Adamek

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak now Piotr Nowak

"Rz": Jakie wrażenie zrobił na panu potężny Irlandczyk?

Tomasz Adamek:

Sympatyczny, duży facet, choć jeśli mówi, że będzie mistrzem świata, to chyba mocno przesadza. W boksie wiele rzeczy jest możliwych, ale co to, to nie. Waży zbyt dużo, jest zbyt wolny. Ale jak zawsze trzeba uważać, bo ma mocną prawą rękę i jeśli trafi, to może przewrócić. Gołotą cztery lata temu mocno na początku ich walki wstrząsnął.

Na oko jest jeszcze większy niż bracia Kliczko...

Ale to nie jest konkurs na największych, tylko walka, w której liczą się umiejętności.

Pan ma je już wystarczające, by walczyć z mistrzami świata wagi ciężkiej?

Ciągle się uczę. Mój trener Roger Bloodworth mówi, że po każdym zgrupowaniu, po każdej walce jestem lepszy. Pojedynek z McBride'em też będzie dla mnie nauką, jak walczyć z tak potężnymi pięściarzami. Mam nadzieję, że ta walka się na coś przyda i zaprocentuje, gdy dojdzie wreszcie do starcia z Witalijem lub Władymirem Kliczką.

Czy to oznacza, że w sobotę w Prudential Center nie będzie chciał pan za wcześnie znokautować rywala, by przećwiczyć pewne akcje?

Nic z tych rzeczy. Nigdy tego nie robię, bo wiem, że kiedyś taka postawa może się zemścić. Jak nadarzy się okazja znokautować McBride'a w pierwszych sekundach, to go znokautuję, ale na takie rozwiązanie nigdy się nie nastawiam. To bez sensu, bo nokaut przychodzi wtedy, kiedy go na siłę nie szukasz. Zresztą Roger Bloodworth bez przerwy mi to powtarza. Najważniejsza jest elastyczność, ringowy luz. Teraz zupełnie inaczej wyprowadzam ciosy. Lewy sierpowy nie jest już tak szeroki, tylko krótki, bity z barku, poparty skrętem całego ciała. Niby nie wkładam w niego siły, ręka mnie później nie boli, a efekty na sparingach są. Zawsze jednak powtarzam, że sparing to jedno, a walka to drugie.

Dobrze się panu pracuje z Bloodworthem?

To świetny nauczyciel. Można być bardzo dobrym trenerem i słabszym nauczycielem. Roger ma już swoje lata (66 - red.), pracował z największymi mistrzami tej dyscypliny i widział już tyle, że nic go nie zaskoczy. Ale jest przy tym bardzo cierpliwy. Krok po kroku dochodzimy do mistrzostwa w wadze ciężkiej. Boks amerykański jest inny, ja to widzę dopiero teraz. Tu się częściej chodzi w lewo, w Europie w prawo. Niby to chodzenie w lewo jest nielogiczne, ale jak się głębiej temu przyjrzysz i zrozumiesz sens, to widzisz, że to daje zawodnikowi większe bezpieczeństwo.

Na co stawia w pańskim boksie Bloodworth?

Na szybkość, na ciągły ruch w ringu. Nie mogę nawet na chwilę stanąć i czekać na cios, bo stanę się łatwym celem. Do tego dochodzą pewne sztuczki, o których nie będę mówił głośno, ale mogę zapewnić, że są skuteczne. No i lewy prosty. Podwójny, potrójny, absorbujący przeciwnika. Muszę też pamiętać, by zadawać dużo ciosów na korpus.

Co jest pana największym atutem w ringu?

Spryt. Nie siła ciosu, nie szybkość, choć ta jest bardzo ważna, ale właśnie spryt, który pozwala mi znaleźć odpowiednią receptę w każdej sytuacji.

Przygotowania w Poconos się sprawdziły?

Jak najbardziej. To będzie teraz nasze stałe miejsce, nie ma sensu szukać czegoś lepszego, gdy coś takiego jest niespełna dwie godziny jazdy samochodem od domu. Nie dziwię się, że tak bardzo lubili się tam przygotowywać Lennox Lewis czy John Ruiz.

Lewis często jeździł też do Big Bear w Kalifornii.

To ponoć prawdziwa pustelnia, zupełne odludzie. Roger był tam wiele razy i mówi, że czuł się jak w więzieniu. W Poconos mamy spokój, ale uczucia zupełnego osamotnienia nie zaznałem.

Podobno sami sobie gotujecie podczas przygotowań. Kto jest lepszym kucharzem?

Ja starałem się przybliżyć mu kuchnię polską i bardzo mu smakowała. Najczęściej jednak jadam owoce morza, krewetki, homary, często same, bez makaronu, odpowiadają mi najbardziej. Ale oczywiście nie może też brakować mięsa, dobrej wołowiny czy duszonej cielęciny. Do tego dużo wody. Bardzo dbam o zdrowe odżywianie, tak samo jak o racjonalny wypoczynek po ciężkim treningu.

Kiedy dzwoniłem rano po przylocie do Newark, był pan w kościele. Przed walkami częściej się pan modli?

Jestem praktykującym katolikiem i teraz chodzę na rekolekcje. Mam wśród księży wielu znajomych. Na walce z McBride'em będzie ich ponad 40. Niektórzy z nich przejadą sporo kilometrów, by mnie zobaczyć w ringu. Myślę, że nie będą zawiedzeni.

—rozmawiał Janusz Pindera

Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń