To będzie już 109. edycja „Piekła Północy", bo tak nazywany jest blisko 270-kilometrowy wyścig z licznymi (łącznie ponad 50 kilometrów) odcinkami kostki brukowej. Niektóre są specjalnie utrzymywane i konserwowane na potrzeby kolarskiej rywalizacji. Kocie łby to największa atrakcja dla publiczności i największe przekleństwo dla zawodników. Jeśli jeszcze przed zawodami lub w ich trakcie spadnie deszcz, wyścig zamienia się w galery. Każde nierozważne przyspieszenie kosztuje kolarza upadek. Brukowane odcinki stają się śliskie, także z powodu błota naniesionego z pobocza kołami rowerów. Wtedy nie ma zawodnika, który nie leżałby przynajmniej raz. Nie ma kolarza, który w czystości zachowałby chociaż centymetr kwadratowy stroju.
„Paryż – Roubaix to kpina z kolarstwa", mawiał słynny Bernard Hinault, który jednak przezwyciężył awersję do bruku i wygrał ten najsłynniejszy z klasyków w 1981 roku.
Bohaterami Paryż – Roubaix są w ostatnich latach Belg Tom Boonen i Szwajcar Fabian Cancellara. Pierwszy wygrywał tu w 2005, 2008 i 2009 roku. Drugi chce mu dorównać – fniszował jako pierwszy na welodromie w Roubaix w 2006 i 2010 roku. Ubiegłoroczny sukces Szwajcara w wyścigach po bruku (tydzień wcześniej zwyciężył także w klasyku Dookoła Flandrii) był tak spektakularny, że zaczęto go podejrzewać o oszustwo. Były kolarz, a obecnie komentator włoskiej telewizji Davide Cassani, twierdził, że Cancellara miał w ramie roweru zamontowany... motorek elektryczny.
Dowodów nie znaleziono, ale pod wpływem tych podejrzeń organizatorzy ubiegłorocznego Tour de France wprowadzili obowiązek kontroli technicznej rowerów. Gdy Cancellara wygrał prolog Wielkiej Pętli – jazdę na czas (to od lat jego największa specjalność) w Rotterdamie, mówił dziennikarzom: „Mój rower był oczywiście sprawdzany. Powiedziałem kontrolującym: »Zobaczcie, gdzie jest motor. Motor to ja«. Wygrałem prolog w ten sam sposób, w jaki w przeszłości wszystkie tego typu etapy".
Tajemnica Fabiana Cancellary nieoczekiwanie wyjaśniła się w marcu br. Okazuje się, że Szwajcar już od czterech lat korzysta z rewolucyjnego systemu w rowerze o nazwie Gold-Race, znacznie poprawiającego wyniki, ale dozwolonego przez światową federację kolarską. Ujawnił to jego włoski mechanik Denis Migani na łamach belgijskiego dziennika „La Derniere Heure".