Pogoń za Czerwonymi Bykami

W niedzielę Grand Prix Malezji

Publikacja: 07.04.2011 19:09

W czwartek podczas przygotowań do niedzielnego wyścigu, tor Sepang zmoczyły obfite deszcze, typowe d

W czwartek podczas przygotowań do niedzielnego wyścigu, tor Sepang zmoczyły obfite deszcze, typowe dla tej pory roku w Malezji

Foto: AFP

Druga runda tegorocznych mistrzostw świata, Grand Prix Malezji, to tradycyjnie jedno z największych wyzwań dla kierowców i samochodów Formuły 1. Na położonym w strefie równikowej torze Sepang istnieją właściwie tylko dwa rodzaje aury: palące słońce idące w parze z duszącą wilgotnością albo ulewny, monsunowy deszcz.

W pierwszym przypadku cierpią zawodnicy i maszyny – zarówno człowiek, jak i samochód do sprawnego działania potrzebują świeżego powietrza, które w Malezji jest towarem deficytowym. Inżynierowie muszą zwrócić szczególną uwagę na chłodzenie poszczególnych składników precyzyjnej maszynerii, jaką jest wyścigówka Formuły 1. Chłodzenia potrzebują hamulce, silnik czy skrzynia biegów, a warto pamiętać, iż wprowadzonych w tym roku nowatorskich rozwiązań układu wydechowego (zespoły Lotus Renault czy Red Bull), jednego z najgorętszych podzespołów auta, nie sprawdzano jeszcze w takich warunkach.

Kierowca też nie ma łatwego życia: ognioodporna bielizna z długimi rękawami i nogawkami, na to wszystko jeszcze niepalny kombinezon, kominiarka, kask, rękawice, skarpety... Bezpieczeństwo ponad wszystko, ale kosztem komfortu – mimo że w wyścigówkach nie ma dachu, to i tak temperatura w kokpicie sięga 50-60 stopni Celsjusza. Trzeba wytrzymać w tej saunie dwie godziny, do tego cały czas zachowując maksymalny poziom koncentracji przy jeździe z prędkością ponad 300 km/godz i walce koło w koło z rywalami.

Druga i ostatnia pozycja z klimatycznej oferty Malezji wcale nie jest przyjemniejsza. W ułamku sekundy nad tor mogą nadciągnąć burzowe chmury, a lejące się z nich strugi wody błyskawicznie zamieniają tor wyścigowy w basen. Padało rok temu, a przed dwoma laty ulewa spowodowała przerwanie wyścigu po przejechaniu niewiele ponad połowy dystansu. Ze względu na zapadający zmrok i utrzymujący się deszcz zawodów ostatecznie nie wznowiono. – To były jedne z najgorszych warunków, w jakich przyszło mi jeździć – wspomina zwycięzca tamtego wyścigu, Jenson Button. – W niektórych miejscach tor zamienił się w rzekę.

Niezależnie od warunków kluczową rolę odegrają opony. Obawy co do trwałości ogumienia Pirelli okazały się w Australii bezpodstawne (powszechną strategią była dwukrotna zmiana, ale Sergio Perez tylko raz dokonał wymiany opon i dotarł do mety), ale samo szefostwo włoskiej firmy przyznaje, że w Malezji pit stopów może być więcej. – Spodziewamy się trzech-czterech wizyt w boksie na każdego zawodnika – przewiduje Paul Hembery z Pirelli. – Tor jest bardziej agresywny dla opon, ponadto jest tu dużo cieplej. Jedyną pewną rzeczą jest to, że będzie padał deszcz, więc pewnie nasze deszczowe ogumienie odegra swoją rolę. Cieplejsze warunki mogą odpowiadać kierowcom Ferrari, którzy w chłodnej jak na standardy F1 Australii rozpoczęli sezon od czwartego i siódmego miejsca. Rozczarowujący wynik był w dużej mierze spowodowany problemami z dogrzewaniem ogumienia.

Teraz słabość z Australii może się okazać mocną stroną czerwonych samochodów, które zapewne będą w mniejszym stopniu zużywały opony. – Brakuje nam tempa, po testach oczekiwaliśmy czegoś więcej – przyznaje jednak sfrustrowany Fernando Alonso, który w Melbourne otarł się o podium. Odmienne nastroje panują za to w zespole McLarena. Im zimowe testy zupełnie nie poszły, za to w Australii Lewis Hamilton jako jedyny mógł miejscami wytrzymać tempo zwycięzcy, Sebastiana Vettela. Anglik nie ustaje w psychologicznych podchodach: najpierw stwierdził, że mistrzowski zespół Red Bulla to tylko „producent napojów", a potem podsycił krążące od połowy zeszłego sezonu oskarżeniadotyczące rozwiązań technicznych stosowanych przez tę ekipę.

– Nie wiem, czy widzieliście ich przednie skrzydło – mówił Hamilton po wyścigu w Melbourne. – Praktycznie wlecze się po ziemi, a nasze jest dużo wyżej. To może dać około pół sekundy zysku. Odzyskamy te straty, jeśli uda nam się doprowadzić do zamknięcia luki w przepisach albo jeśli sami dojdziemy do tego, jak coś takiego zastosować. Austriacki zespół pozostaje niewzruszony na tego typu uwagi, a poza tym samochody Vettela i Marka Webbera bez problemów przechodzą obowiązkowe testy obciążeniowe, zaostrzone zresztą w drugiej połowie zeszłego sezonu. – Lepiej, żeby McLaren skupił się na prostej matematyce – powiedział szef Red Bull Racing, Christian Horner. – Ich zawieszenie jest ustawione bardzo nisko, a my mamy bardziej podniesiony tył. Dlatego wydaje się, że przednie skrzydło jest niżej. Na szczęście musimy przechodzić testy przeprowadzane przez FIA, a nie przez McLarena. Jego zespół potwierdził też, że w samochodzie Webbera w Melbourne nie wszystko działało tak jak należy.

Australijczyk nie chciał zdradzić, w czym tkwił problem, ale ze źródeł zbliżonych do zespołu wiadomo, że powodem nienaturalnie dużej straty do Vettela mogły być kłopoty z tylnym amortyzatorem. Jeśli tym razem wszystko zadziała jak należy, to obaj kierowcy Red Bulla powinni być faworytami. Niezależnie od tego co myśli Hamilton, „producent napojów" wyznacza teraz tempo i standardy w Formule 1, a uznane firmy jak Ferrari i McLaren muszą gonić „Czerwone Byki".

 

 

Druga runda tegorocznych mistrzostw świata, Grand Prix Malezji, to tradycyjnie jedno z największych wyzwań dla kierowców i samochodów Formuły 1. Na położonym w strefie równikowej torze Sepang istnieją właściwie tylko dwa rodzaje aury: palące słońce idące w parze z duszącą wilgotnością albo ulewny, monsunowy deszcz.

W pierwszym przypadku cierpią zawodnicy i maszyny – zarówno człowiek, jak i samochód do sprawnego działania potrzebują świeżego powietrza, które w Malezji jest towarem deficytowym. Inżynierowie muszą zwrócić szczególną uwagę na chłodzenie poszczególnych składników precyzyjnej maszynerii, jaką jest wyścigówka Formuły 1. Chłodzenia potrzebują hamulce, silnik czy skrzynia biegów, a warto pamiętać, iż wprowadzonych w tym roku nowatorskich rozwiązań układu wydechowego (zespoły Lotus Renault czy Red Bull), jednego z najgorętszych podzespołów auta, nie sprawdzano jeszcze w takich warunkach.

Pozostało 82% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni